Gwiazdeczka cz. bonusowa (Zdzi*a tom II)
Data: 31.05.2019,
Autor: Kocwiaczek
... przywarł plecami do ściany. Przez moment obserwowałam, czy aby nie dostał zawału. Gdy jednak wszystko wskazywało na zwyczajny szok, wyciągnęłam z kieszeni złożony na cztery dokument i podałam prawdziwe „białko” Jakuba, największemu kafarowi z całego więzienia. Nie na darmo wyprosiłam dla oblecha takie towarzystwo. Z satysfakcją malującą się na całym licu, poczekałam, aż skazany za trzykrotne morderstwo ze szczególnym okrucieństwem, odczyta prawdę na temat przewinień Jatkowskiego. „Nikt nie lubi, jak mu się wciska kit, a do tego gwałci nieletnie”.
Gdy skończył, bez słowa wyrwałam kartkę z wielkich łap i spojrzałam na ojca. Z cichym szeptem: „dla ciebie wszystko”, odwróciłam się na pięcie i opuściłam celę. Nawet po zatrzaśnięciu drzwi, słyszałam odgłosy uderzeń, mieszające się z dźwiękami szarpaniny. Strażnik odprowadził mnie bez słowa do swojego posterunku. Tam, po zasunięciu krat, siadł wygodnie na tyłku i jak gdyby nigdy nic, począł spożywać kanapkę.
Ja zaś pomaszerowałam dalej. Kierując kroki ku wyjściu, zaczęłam pod nosem recytować nieco dziecinny wierszyk:
„Anioł i diabeł w jednym żyli ciele,
jeden powściągliwy, drugi pragnął śmielej.
I choć każdy mógłby pójść w odwrotną stronę,
to zostali razem – bo pachniało domem”.
Żyli na tym świecie ludzie, którzy woleliby, bym się nigdy nie narodziła. Byli też i tacy, co próbowali zaszufladkować „mła” do jednoznacznej kategorii. Poznałam jednak i tych, którzy pokochali Joannę Jatkowską, za ...
... to, jaka po prostu istniała. „A kimże byłam, zapytacie?”. Przecież to jasne od samego początku…
Byłam, jestem i zawsze będę, po prostu sobą. Jedynym w swoim rodzaju – „nieidałem”.
//
Dziękuję wszystkim, którzy przeżyli ze mną wspólną podróż. Zwłaszcza tym, przyznającym gwiazdki, łapki czy inne formy wsparcia. Nieco ubolewam, iż tak mało z was zechciało podzielić się swoją opinią w komentarzu. Wdzięczna jednak jestem, że poświęciliście mi kilka minutek ze swojego dnia codziennego i mam ogromną nadzieję, iż nie był to czas stracony. Pociąg pod nazwą „Zdzi*ra-Gwiazdeczka” dojechał bezpiecznie do stacji przeznaczenia i teraz już sam może wytyczać kolejne trasy. Żywię nadzieję, że z całej historii wyciągnęliście coś dla siebie i przesłanie, które zawarłam w obydwu częściach, okazało się dla was cenne. Raz jeszcze dziękuję za waszą obecność. Bez dobrego słowa i motywacji, jaką mnie częstowaliście, zapewne nigdy nie skończyłabym tej serii. „Czy było warto ją napisać?”. Pewnie, że tak. Piszę przecież po to, by ktoś „mnie czytał”. A skoro się tutaj zjawiliście, mogę czuć się spełniona. Nie zasypiam jednak gruszek w popiele i pewnie za jakiś czas powrócę z czymś nowym. Bo skoro paluszki świerzbią, trzeba dać im szansę się wykazać.
Pozdrawiam was najserdeczniej i życzę powodzenia, wszelakich sukcesów i uśmiechu na każdy nowo rozpoczęty dzień. Pozostańcie zdrowi i głodni historii, które opowiada najlepsza inspiracja, czyli samo życie
.
– Kocwiaczek