Wszystko co czeka
Data: 21.01.2020,
Kategorie:
miłość,
nienawiść,
prostytutka,
Autor: entalia
Nigdy nie zapytałeś mnie, jak to wszystko się zaczęło. Pojawiłeś się nagle w moim życiu i ot tak, po prostu, w nie wszedłeś, akceptując to, jaka byłam, bylebym tylko nie ośmieliła się na to ponownie. Chociaż właśnie dzięki temu, co zrobiłam, mogliśmy się spotkać – inaczej pewnie w ogóle byśmy się nie poznali. Kiwnęłam więc głową, że tak, że się zgadzam, jakby moje słowo było cokolwiek warte… Jednocześnie wcale nie miałam ochoty się angażować. Jeden raz wystarczył mi na całe życie.
Zdarzyło się to na imprezie w plenerze. Jarmark gminny, konkursy, zawody i potańcówka przy jakichś szarpidrutach z piosenkami na jedno kopyto. Pewien chłopak – nie znasz go – Remek, był nowy i nie spuszczał ze mnie wzroku, od kiedy zobaczył. Śledził cały dzień, szedł za mną jak pies na niewidzialnej smyczy, gdybym rzucała patyki, bez wątpienia by je przynosił. Wcześniej go nie znałam, przyjechał z daleka do kuzyna. Nieźle się wtedy we mnie zabujał, wieczorem zagadał i wydał mi się nawet sympatyczny. Poszłam z nim nad rzekę, chwycił mnie za rękę i całowaliśmy się. Biedak nie miał pojęcia, że chodziłam wtedy z Zibim – to znaczy ze Zbyszkiem. Zibi pobił Remka i przy nim kazał mi się rozebrać, a później zrobiliśmy to tak, żeby Remek wszystko widział. Pamiętam łzy, krew i jak odszedł. Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek spotkała kogoś równie smutnego.
Kilka lat później skończyło się z Zibim. Skończyło się na kłótni, na widelce, noże i słowa, których nie powinno się ot tak wypuszczać z ust. ...
... Zraniliśmy się do krwi, nawet więcej – widać było żywe mięso i księżycowo trupią biel odkrytych kości. Napięte krzykami piszczele błyskały złowieszczo w otulającej nas gęstwinie emocji. Błyskawice strawiły wrażliwe sklepienia naszych wnętrz i wzajemnie ogłuszeni sekundową wymianą prawd, wtarliśmy sobie w rany pył jadowitej szczerości.
Po czymś takim nie ma już odwrotu. Jest żal zaciskający się na gardle ołowianą obrożą utraconej swobody, jest bezwartościowe poczucie niesprawiedliwości, jest niewytłumaczalny lęk przed tym, co nadejdzie, i stan wywołujący odporną na wszystko migrenę.
Później miejsce, w którym stałam, wypełnił podmuch uderzających drzwi. Jeszcze tylko najszybsze na świecie pokonanie trzech tuzinów stopni i wolność. Pusty chodnik, jak wyciągnięty język wypielęgnowanego osiedla, jak marokański dywan, pusty i szeroki, jak droga ku wolności, a może ucieczki? Dokąd? Donikąd, byle gdzie, byle dalej, byle przed siebie. Najpierw biegłam, łapczywie pochłaniając chłód otoczenia. Wątła ciemność walcząca ze sztucznym oświetleniem latarni grała mi na nerwach.
Niby noc, a nie noc. Niby za kurtyną mroku, za dominem ze ścian poszczególnych mieszkań, a jednak na scenie, w blasku świadomości sąsiadów, w ich szczególnym zainteresowaniu moją osobą. Najpierw odgłosy codziennego życia i uprawianej miłości, a potem te krzyki, burza, niepokój w pokoju, walenie drzwiami o futrynę, odizolowane przewody wysokiego napięcia. To musiało namieszać im w betonowych głowach, na pewno z ...