Wszystko co czeka
Data: 21.01.2020,
Kategorie:
miłość,
nienawiść,
prostytutka,
Autor: entalia
... nosami na szybach śledzili i oceniali, że dobrze mi tak, że pewnie mi się należało, puściłam się, albo gorzej … Nie, nie miałam wyboru.Byle dalej przed siebie.
Szłam szybko, klucząc w okolicach nieznanego mi parku i miejsc, których wcześniej o tej porze nie odważyłabym się odwiedzić. Złość żarła mi żyły, zamiast krwi miałam gaz, wypełniał mi wzrok i czynił nieśmiertelną. Ot tak, boskie spojrzenie na wszystko – szkoda tylko, że subiektywne, że nadal byłam okrutnie bezbronna, że wzbudzałam niezdrowe zainteresowanie i lęgły się wokół mnie cudze myśli, że przetwarzały się w pragnienia, żądze i chcice.
Rechoczący kibice wyrażali swoje pretensje wulgarnymi zaczepkami i przeciągłymi pogwizdywaniami. Znów biegłam, wzbudzając śmiech. Bawili się doskonale. Krzyczeli, że nie ma się czego bać, że tu sami dżentelmeni, ale nie miałam ochoty tego sprawdzać. Zajmowali ławki i murki, w dłoniach kleiły im się puszki i świeciły pety. Wszystko wskazywało na to, że byłam gwiazdą wieczoru.
Uciekłam w ciszę i zaraz tego pożałowałam. Przypomniałam sobie, że w ciszy przyjdzie ona, że dopadnie mnie gdzieś na ławce, na rogu, między ulicami. Taka żywiona nostalgią, bezlitośnie nieprzejednana. Myślałam już o niej, od chwili gdy krzyknął na mnie po raz pierwszy. Obiecałam sobie, że tym razem nie poddam się bez walki. Przecież cała ta moja ucieczka to nie od niego, lecz od niej. Pani lodowego ogrodu stanie przede mną i dotknie mych warg, które zrobią się białe i twarde. Wtedy już tylko będę wracać ...
... i smutkiem rozpamiętywać to, co minęło. Pani lodowego ogrodu i jej córka, mała dziewczynka, cała w ciemnej koronkowej sukience. Będę się z nią bawić, jakbym sama była taka naiwna i dziecięco bezbronna. Będziemy grać w wypominanki i w kółko opowiadać sobie, jak to było dobrze, i jak wszystko znowu spierdoliłam, a przecież to wcale nie moja wina.
Tak się jednak nie stało. Biegłam, bo mnie goniło życie. Z ciszy w hałas. Z ciemności w światło. Warkot nigdy nieśpiącej części miasta wabił mnie, jak ćmę oszalała żarówka. Obwodnica przecięła mi drogę. Zatrzymałam się, z trudem przełykając powietrze. Naszło chmur i pod powiekami lunął deszcz. Ulewa niemal mnie uśpiła. Usłyszałam, że coś mówię, że odpowiadam, tłumaczę, że czuję się winna, przepraszam, kręcę i łapię się za słówka.
– Mi nie można pomóc…
Głos jakby nie mój, ciało jakby nie moje, każda sekunda płynęła z szumem bieżników, wzdłuż betonowej zapory. Pilno mi było w ten szum i warkot, w sam środek pędu, ale później czyjaś dłoń spoczęła na moim ramieniu. To pani lodowego ogrodu – pomyślałam, odwróciłam się szybko, choć dobrze wiedziałam, co zobaczę. Aż nazbyt dobrze znałam jej twarz. To jednak nie była ona. A kto? Ciemność zapadła nagle, miękko się w nią osunęłam. To nie ona, nie chłód lodowatego wiana samotności ani koronkowa sukienka tęsknoty. A zatem kto?
Na początku było ciężko. Obce miejsce, głos, zapach, dotyk, ciemność, ale czy właśnie teraz nie marzyłam o czymś takim, o prawdziwej nocy bez reflektorów? Wabią ...