Wszystko co czeka
Data: 21.01.2020,
Kategorie:
miłość,
nienawiść,
prostytutka,
Autor: entalia
... mnie cudze pragnienia, gdy chcę uciec od swoich. Ty jesteś ich pełen, a na dodatek wiesz o mnie wszystko, dużo więcej niż mogłabym sobie wyobrazić. Nie wiem, jak to robisz, domyślam się, że wszystko wyczuwasz. Masz silny zmysł czucia, jesteś wyjątkowy.
Leżę ciśnięta w noc, w ciemność, pośród której płoną mi krwawo paznokcie. Czuję, że rewolucja w twoich oczach przechodzi na poziom globalny. Pęka wątła kość czaszki i rozlewa się naokoło gęsta substancja żądzy, spływa ci po brodzie, kapie, dotyka mnie, oblepia i wlewa się do ust. Jest gorzka, dławię się, przełykając jej gąbczastą konsystencję. Jestem syta od twojego oddechu, każdym kolejnym rozdmuchujesz żar w moim wnętrzu. To ten moment, w którym nie mogę się już doczekać. A ty jak zwykle cichniesz. Wsłuchuję się w głuche krople wysiłku. Pot spływa ci ze skroni, dudni na mojej skórze, wybijając rytm. Bęben serca łomocze jak tam-tamy afrykańskich plemion. Jęk zmurszałych drzwi przeszywa mnie, kalecząc bezwzględnie mózg, rozdzielając myśl od ciała.
– Nie jesteśmy sami? – pytam nie swoim głosem, nie swoimi słowami.
Wpatrujesz się we mnie i karzesz milczeniem, chłoszczesz niepewnością. Wyraźnie ucieszony tym, że nie wiem, co się za chwilę wydarzy. To, w jaki sposób panujesz nad sobą, zawsze mi imponowało. Nie poznałam dotąd nikogo, kto potrafiłby tak jak ty poskramiać siebie rozpędzonego w galopie. Widzisz mnie, nawet czujesz, jestem blisko, gotowa na wszystko, wiesz o tym. Potrafisz czytać z moich źrenic, studiowałeś je ...
... tyle czasu. Masz moją zgodę wymalowaną jak na obrazku, z ust rozpoznajesz błąkające się we mnie duchy głodu. Pajęcze wzruszenie rozchyla moje wargi, karze mnie, muszę łapczywie wchłaniać każdą drobinę ciebie, wszystko przez tę łączącą nas sieć niewidoczności. Pożądliwe robaki twoich dłoni lęgną się w moim cieple tak nagle, że wstrząsa mną dreszcz niepokoju. Na zewnątrz wiatr wypruwa płuca, dmie w betonowe żagle geometrii miasta, gwiżdże w surowym żelbecie i w porośniętych płytką rdzą nagich ramionach dźwigów. Drzwi znów napawają mnie lękiem. Gdzieś w oddali mknie elektrowóz, ciągnie żelazne pudła wagonów i przegwizduje się z wiatrem.
Ktoś chodzi po pokoju, porusza się ostrożnie. Jest tu pierwszy raz. Znam na pamięć każdy kąt i wiem, że zatrzymuje się z boku łóżka, blisko, żeby dobrze widzieć. Przygląda się i czuję, jak śledzi ruch mojej klatki piersiowej, w górę i w dół, w górę i w dół. Wstyd każe mi zerwać się z miejsca i uciec, ale wiem, że linki nie puszczą i że jest za późno. Ciasno zaciśnięte na nadgarstkach odbierają resztę odwagi. Nie chcę wpaść na powrót w objęcia lęku, sycę się więc wstydem, bo skoro pożera mnie całą, to cóż innego mogę z nim zrobić, jak nie poddać się mu, wyczerpać go z siebie i skosztować z przyjemnością jak smakowitą potrawę?
Nauczyłeś mnie tego – nie od razu, byłam zbyt niecierpliwa i niepojęta. W końcu jednak zrozumiałam. Niemoc, słabość i poddanie, we wszystkim jest rozkosz, całe jej pokłady drzemią w bólu, przerażeniu i wstydzie. Twoja ...