Wszystko co czeka
Data: 21.01.2020,
Kategorie:
miłość,
nienawiść,
prostytutka,
Autor: entalia
... odwraca głowę w bok i zbliża się całym sobą, przenikając przez tkanki, cząsteczki, przez krew i komórki, drąży mnie oddechem, pali w ucho czubkiem nagiego języka.
I od razu jest tuż po. Jeszcze dłonie rzeźbią cień mojego obrysu, jeszcze język suszy się na wietrze, przełyka łapczywie tkliwy jęk oczami twarzy nieogolonego pyska. Jeszcze wielka pogoń, obława obłędnego tętna, odbita kropka w kropkę z tłustego błękitu napiętej żyły, pulsuje, wtłacza w niego zupę życia, dzięki której trzyma się jeszcze na nogach, pożerany łapczywie przez ulgę. Smutek – tego mnie nie nauczyłeś. Odchodzi w dal z krwią we łzach wspomnienia. Dźwięczy w uszach cisza z pustego śmiechu i uprzejmości scyzoryków. Zwleka się ciężko ze mnie, zaspokojony. Drewniany kloc pożądliwości kołyszący się na miękkich belkach nóg. Ty patrzyłeś, gapiłeś się na jego tłuste pośladki, jak zaciskał je w odruchu bezwarunkowym, wnikając kutasem tak głęboko, jak tylko się da, żebym czuła i nie zapomniała.
Słyszę uścisk ręki i mężczyzna wychodzi. Zostajesz tylko ty, odsłaniasz mi oczy i spod opaski widzisz łzy – to ten smutek, którego mnie nie nauczyłeś. Wiem, że ci się podobało. W myślach już planujesz kolejne spotkanie. Na stole widzę pieniądze, więc mężczyzna był nadziany, a ty mnie ...
... sprzedałeś, a właściwie wypożyczyłeś. Siadasz obok i przyglądasz się z zainteresowaniem. Twoja twarz blisko mojej. Robię głową okręgi, by zrzucić z siebie napięcie karku. Z trudem zbieram myśli, czekając, aż mnie uwolnisz. Rozwiązujesz dłonie, a ja nie skaczę ci do oczu, nie wydrapuję paznokciami źrenic, nie walę w twarz, nie kopię w krocze. Prawie cię nie widzę. Powoli wstaję, zbieram rozrzucone rzeczy, wkładam je i wychodzę. Nie zapominam o gotówce.
W taksówce wszystko wygląda inaczej. Blaski upadłych kształtów rozmazują się w ciepłym deszczu. Noc pachnie taksówką, mogłabym tak jechać bez końca, ale wysiadam, bo widzę, że stoisz z rękoma w kieszeniach i na mnie czekasz. Staję przy tobie, jak wcześniej, że niby się nie znamy. Nic nie mówię, słucham tylko neonów i przechodzących mężczyzn. Czuję na sobie poślizgi ich spojrzeń. Próbuję wyłowić w tonie głosu zainteresowanie. Nic z tego, mijają nas grupy turystów, przejeżdżają obok kolorowe gabloty. W końcu jedna zatrzymuje się blisko, rzucam kwotę i widzę w oczach kierowcy, że znów będziesz mnie krępować, przygotowywać na wszystko, znów będziesz mnie uczył czuć, bo on już się zdecydował. Jeszcze mnie nie zaprosił do środka, ale już mu dobrze z tą myślą, że jestem jego, ale jeszcze o tym nie wiem – tak myśli.