1. Ciało Boże


    Data: 22.01.2020, Autor: Sinner

    ... akurat to określenie przychodzi mi do głowy, gdy na niego patrzę.
    
    – Nie wzywaj na daremno! – upomina mnie ze śmiechem.
    
    – Kurwa, jak leje! – poprawiam się. – Nienawidzę listopada!
    
    Janek wskazuje palcem na budynek w oddali. Ruszamy biegiem, próbujemy ominąć co większe kałuże, ale i tak czuję, że chlupie mi w butach. Kiedy docieramy na miejsce i zamykamy za sobą drzwi, pod naszymi stopami robi się małe jezioro.
    
    – Zdejmuj te ciuchy, bo się przeziębisz.
    
    – No co ty! Tutaj?! – oburzam się wskazując na malowidło Matki Boskiej.
    
    – Nikt tu dziś nie przyjdzie.
    
    Kaplica jest niewielka. Kilka drewnianych ławek i skromny krzyż. Przed małym ołtarzem leży dywanik, widocznie, żeby ksiądz nie musiał klęczeć na zimnie. Nieco skrępowana, ale uspokojona zapewnieniem Janka, zdejmuję kompletnie przemoczoną bluzkę i spodnie. Wyżymam je z wody i wieszam na oparciu. Stoję w samej bieliźnie i zaczynam dygotać z zimna.
    
    – Ta dam! – słyszę głos Janka. Triumfalnie stawia przed nami farelkę, a na dywan rzuca kilka kocy. – Pani zamawiała zestaw na roraty?
    
    Korzystając z okazji, że Janek też postanowił wysuszyć ubrania, zrzucam bieliznę i szczelnie owijam się kocem. W takim kokonie siadam koło farelki. Nie mija długa chwila, kiedy Janek dołącza, próbując zmieścić się na niewielkim dywaniku.
    
    ***
    
    Trzynaście minut.
    
    Nie traci się takich okazji na milczenie. Czekałam wystarczająco długo.
    
    – Żałowałeś? – odzywam się wreszcie.
    
    – A co dokładnie pytasz?
    
    Chcę powiedzieć tak ...
    ... wiele, a jednocześnie boję się każdej odpowiedzi. W końcu udaje mi się wykrztusić jedynie:
    
    – Nas.
    
    Milczy. Milczy, choć powinien odpowiedzieć od razu. Spoglądam na niego i widzę, że ukrył twarz w dłoniach.
    
    – Nie. Cholera, tego jednego nie potrafię żałować.
    
    ***
    
    Oboje wiedzieliśmy, że to się prędzej czy później wydarzy. Takiej chemii nie da się zdławić, nie można udawać, że to czysto platoniczne uczucie. Próby zduszenia tego ognia skończyły się kompletnym fiaskiem i tylko bardziej pragnęliśmy siebie nawzajem. Chyba szukaliśmy okazji. Usprawiedliwienia.
    
    Właśnie dlatego żadne z nas nie zatrzymuje się wtedy w kaplicy. Mieszając sacrum z profanum dotykamy grzechu i przeżywamy najlepsze chwile młodości. Kiedy Janek wsuwa dłoń między fałdy koca i odnajduje moją pierś, mam wrażenie, że pasuje tam idealnie, że to właśnie miejsce dla jego szczupłych, długich palców. Mówił kiedyś, że są krzywe i kościste, ale ja rozpływam się pod ich dotykiem. Muska ustami moje ucho, szyję, ramię. Sprawdza, czy może posunąć się dalej, a ja potwierdzam cichym pomrukiem. Zanim całuje mnie w usta, widzę wyraźnie jego jasne, niebieskie oczy. Mimo że nadal jest chłodno, pozbywam się koca, który od pewnego momentu tylko nam przeszkadzał. Czuję twardego penisa Janka, gotowego, żeby we mnie wejść.
    
    – Jeszcze nie – mówię.
    
    Rumieni się ledwo zauważalnie w słabym świetle.
    
    – Musisz jeszcze mnie podotykać – wyjaśniam i chwytam jego nadgarstek. – Poznać lepiej.
    
    Prowadzę dłoń chłopaka po moim ...