Majowy weekend (II)
Data: 08.05.2019,
Kategorie:
małżeństwo,
Podglądanie
namiot,
Autor: johnny
Obudziło mnie zimno, czułem, że moja żona drży. Majowe noce bywają zdradliwe, zwłaszcza dla nocujących pod chmurką. Szybko okryłem nas śpiworem i mocno przytuliłem Kaśkę. Nie chciałem, żeby się rozchorowała. Leżeliśmy "na łyżeczkę" i czułem, że robi mi się coraz przyjemniej. Ciepło powoli rozlewało się pod przykryciem. Przytuliłem się jeszcze mocniej, mój penis drgnął. Wspomnienie wydarzeń wczorajszego dnia i bliskość ciała żony bardzo mnie podnieciły. Niepewnie, bo bałem się, że Kaśka może się nieźle wkurzyć, skierowałem twardego już penisa w miejsce, którego pragnąłem teraz najbardziej na świecie. Powoli i delikatnie zacząłem wsuwać się coraz głębiej. Palcem delikatnie głaskałem jej drugą dziurkę mając na dzieję, że nieco ją to podnieci. Nie przeliczyłem się. Kaśka jęknęła cichutko i wypięła tyłeczek w moją stronę. Była już na tyle wilgotna, że bez problemu wszedłem w nią cały. Poruszałem się spokojnie, jedynie przyspieszony oddech zdradzał co przeżywam. Orgazm przyszedł szybko, intensywny jak zawsze. Chwilę później zasnąłem.
- Macie zamiar spać do poniedziałku? – krzyknęła Dorota rozpinając nasz namiot. – Ooo widzę, że nie mieliście za wiele czasu na sen – uśmiechnęła się na nasz widok.
Dobrze, że nie jestem wstydliwy a rozbudzona Kaśka ledwo co kontaktowała. Rankiem, kiedy słońce oparło się o ścianę namiotu odrzuciłem śpiwór i Dorota zastała nas w pozycji sprzed kilku godzin, kiedy to pozwoliłem sobie na odrobinę szaleństwa. Nawet końcówka mojego penisa ...
... wetknięta była jeszcze pomiędzy nogi Kaśki. Szybko zasunąłem zamek drzwi i zacząłem się ubierać.
Dzień był ciepły i przyjemny. Od rana na zmianę opalaliśmy się, graliśmy w siatkówkę, i biegaliśmy w lodowatej wodzie. Chłodzenie przydawało się zwłaszcza nam, facetom. Widok rozgrzanych ciał osłoniętych jedynie cienkim materiałem strojów kąpielowych przyprawiał mnie o nagłe skoki ciśnienia (co oczywiście od razu było widać). Dziewczyny oczywiście zdawały sobie sprawę z tego jak na nas działają. Co chwile żartowały wskazując wymownie na wybrzuszenia w naszych spodenkach. Przyznam, że czułem się wtedy jak w raju.
Wieczorem zajęliśmy się z Maćkiem przygotowaniem ogniska. Dorota z Kaśką poszły wspólnie wziąć prysznic. W pewnym momencie usłyszeliśmy krzyk. Okazało się, że biegające po kempingu rozwrzeszczane bachory znalazły sobie wredną zabawę polegającą na zrzucaniu ręczników i kosmetyczek zawieszonych na ścianie kabin. Koedukacyjne prysznice ustawione były w długim rzędzie bezpośrednio na dworze. Wewnątrz nie było ani haczyków ani półek. Nie chciało mi się szukać rodziców wspomnianych dzieci i zaproponowałem, że mogę poczekać przed kabiną. Dorota ochoczo przystała na mój pomysł. Poszedłem za nią zostawiając Maćka rąbiącego drewno na opał.
- Otwórz, to ja! – krzyknęła Dorota naciskając na klamkę. Weszła do środka, a ja przez szparę w drzwiach zdołałem zobaczyć moją nagą żonę. Po raz kolejny tego dnia poczułem podniecenie. Chciałem jak najszybciej zaszyć się z Kaśką w ...