1. Arystokrata (X)


    Data: 30.01.2020, Kategorie: Sex grupowy Brutalny sex Geje niewolnik, ból, Autor: violett

    ... Panie… – Niewolnik z zakłopotaniem spojrzał na swojego właściciela.
    
    – To nic – odparł zadowolony.
    
    Ważne, że on wiedział, o czym mówi. W końcu był jednym z nich… był jednym z Raysów.
    
    * * *
    
    Robert pociągnął spory łyk alkoholu, czując delikatne pieczenie na języku. Przełknął i wierzchem dłoni obtarł usta, delektując się błogim ciepłem rozchodzącym się po trzewiach. Znów zaczynał trzeźwieć… Kolejny raz tego wieczoru. a to nie był dobry znak. Na trzeźwo funkcjonować już od dawna nie miał odwagi. Obserwował beznamiętnym wzrokiem formowanie się kolumny aut ciężarowych i terenowych. Nigdzie nie dostrzegł zarządcy. Martin z jakichś powodów ociągał się, chociaż jasno dał mu do zrozumienia, że od decyzji Raysa nie ma odwołania.
    
    Przez skórę czuł, że stary wyga domyślał się powodu posłania go na dzielnice. Robert rozumiał obiekcje starego i każdy, kto znał Shlazinga, zdawał sobie sprawę, z jaką niechęcią udawał się na Północ. Niewolnictwo dla tego świetnego szkoleniowca stanowiło zło konieczne. Młody arystokrata orientował się, że problemy Martina z akceptacją brutalnej rzeczywistości wynikały z błędu, jaki popełniał, szkoląc sługi. On widział w nich ludzi od początku do końca i nie mógł się pogodzić z tym, że niewolnictwo to system nierozerwalnie związany z okrucieństwem. Tak było, jest i tak będzie, czy się to komuś podobało czy nie. Najzabawniejszy w tym żarcie losu był fakt, że Shlazing okazał się najlepszym szkoleniowcem w całej historii domu Rays. Potrafił, jak ...
    ... nikt inny, wyłuskać wśród roboli i średniaków prawdziwe klejnociki; wydobywał z nich to, co wydawałoby się bezpowrotnie stracone. Posiadał intuicję i empatię na wystarczającym poziomie, aby układać najlepszych niewolników na rynku. Klienci płacili za człowieka z emocjami, a nie za wypraną z życia kukłę. Zapewne właśnie to widział w nim dziad Roberta, przyjmując i traktując jak członka rodziny nikomu nieznanego, młodego człowieka. Nie raz słyszał narzekania swojego ojca na to, jak odnosił się do niego dziadek. Że w przeciwieństwie do Shlazinga, którego w krótkim czasie uczynił swoją prawą ręką, niechętnie dopuszczał syna i to w bardzo małym stopniu do firmy i interesów. Robert, świadomy tego, że wraz z Martą zawdzięczali zarządcy życie i utrzymanie dla rodzeństwa majątku, uważał, że wszystko ma jednak swoje granice. Cenił i szanował pracę, jaką wciąż wkładał w Radrays Valley Martin, i tak naprawdę, nie wyobrażał sobie, aby ktoś inny mógł przejąć stanowisko głównego zarządcy, to coraz trudniej znosił wtrącanie się w prywatne życie. Może i miał sentyment do Drugiego, ale to był jego niewolnik, kimkolwiek by nie był, i nikomu nic do tego.
    
    Robert pociągnął kolejny łyk z prawie pustej już butelki. Trochę szumiało mu w głowie, ale jeszcze dużo za mało. Żeby się upić, będzie musiał pójść po flaszkę, a jak pójdzie, to opadną go pijani kumple. Nie miał już sił i nastroju na słuchanie, co ma do powiedzenia banda spitych kretynów… Zaśmiał się gorzko do siebie. Jak się nie upije, to nie ...
«12...171819...22»