1. Miłości (VII). Lekarstwo na stres


    Data: 01.02.2020, Kategorie: klasyczne, fascynacja, inne, przyjaźń, Autor: Amanda Ero

    ... niego, wtulona w jego tors.
    
    – Czemu więc ją zdradzasz?
    
    – Nie zdradzam. Ona wie, że nie jest jedyna.
    
    – I zgadza się na to?
    
    – Tak.
    
    – Dziwne.
    
    – Widocznie uznała, że warto.
    
    – Albo ją zmanipulowałeś.
    
    – Nie potrzebuję nikogo trzymać przy sobie za wszelką cenę.
    
    – A nie chciałbyś dzielić z nią życia? Skoro ją kochasz...
    
    Marcel westchnął. Marzył o tym, żeby kiedyś w życiu spotkać choć jedną osobę, której nie będzie musiał się tłumaczyć...
    
    – Nie zrozumiesz.
    
    – Skąd wiesz?
    
    Z doświadczenia... miał ochotę odpowiedzieć, ale milczał. Pocałował ją w czoło chcąc odwlec konieczność odpowiedzi na niewygodne pytania, ale dziewczyna nie dawała za wygraną.
    
    – Spróbuj.
    
    – Po prostu nie pasujemy do siebie. Nie wytrzymalibyśmy ze sobą nawet miesiąca.
    
    – Dziwię się, że możesz to tak na chłodno oceniać.
    
    – Muszę. Po co mamy się nawzajem unieszczęśliwiać?
    
    – Ty chyba się boisz zaangażowania.
    
    – Przeciwnie. Zbyt łatwo i zbyt mocno się angażuję.
    
    – Ale nie do końca. Przecież jeśli się kogoś kocha, pragnie się dzielić z nim wszystko.
    
    Marcel uśmiechnął się z przekąsem, czego ona nie mogła widzieć. Ileż to już razy słyszał podobne bzdety...
    
    – Wszystko? Nawet bieliznę i szczoteczkę do zębów?
    
    – Oj, przecież wiesz o co mi chodzi.
    
    – Nie wiem – odparł poważnie. – Nie zakładaj z góry, że myślę tak jak ty. Zakochujesz się w jednym mężczyźnie, więc sądzisz, że miłość jest wystarczającym powodem, żeby się z nim związać. Ze mną jest inaczej. Nie mogę się ...
    ... związać ze wszystkimi kobietami, które kocham, bo musiałbym założyć harem. I wszyscy męczylibyśmy się ze sobą...
    
    – Aż tyle kobiet kochasz? – spytała ironicznie. – To chyba nie wiesz, co to znaczy.
    
    Marcel zamilkł, poczuł gwałtowny ucisk w żołądku i rosnącą złość. Rozmowę uznał za skończoną. Nie odezwał się nawet, gdy Aneta zniecierpliwiona czekaniem uniosła się lekko i spojrzała mu w twarz.
    
    – Chyba się nie obraziłeś?
    
    – Chcesz się pieprzyć? – uciął.
    
    Musiało zaboleć, bo zmarszczyła lekko brwi i położyła się z powrotem.
    
    – Jeśli po to przyszedłeś...
    
    – Nie po to.
    
    Bez słowa rozpięła mu spodnie i znów zaczęła pieścić. Członek reagował, chociaż chęć na seks przeszła Marcelowi jak ręką odjął. Aneta znów popatrzyła mu w oczy, tym razem jakoś tak... niepewnie, jakby miała wyrzuty sumienia, że sprawiła mu przykrość. Zsunęła się w dół i zaczęła go lizać.
    
    Marcel musiał się mocno pilnować, żeby nie wyładować złości w brutalnym seksie.
    
    Kiedy był gotowy, rozebrała się niespiesznie. Pieczołowicie odkładała ubrania na bok, zerkając na niego spod oka, chyba liczyła, że on w końcu przejmie inicjatywę. Może i by przejął, ale Aneta to nie Justyna, mogłaby się przestraszyć i zrazić do niego.
    
    – Mogę? – spytała.
    
    Skinął głową. Ukrył emocje pod maską zimnego drania i obserwował wysiłki dziewczyny. Na różne sposoby próbowała go podniecić, ale leżał niewzruszony z rękami skrzyżowanymi pod głową.
    
    Nie zareagował, kiedy nieśmiało lizała go i całowała po genitaliach, ani ...
«1...3456»