Miłości (VII). Lekarstwo na stres
Data: 01.02.2020,
Kategorie:
klasyczne,
fascynacja,
inne,
przyjaźń,
Autor: Amanda Ero
... wtedy gdy włożyła całego penisa do buzi. Pilnował się. Aneta skonsternowana zamrugała oczami.
– Nie podoba ci się?
Minę miała niewyraźną, więc zlitował się nad nią.
– Nie przerywaj. Rób to, na co masz ochotę, a ja popatrzę, w jaki sposób używasz fiuta.
Zawstydziła się trochę, położyła głowę na jego brzuchu. Lubił takie dziewczyny. I lubił je zmuszać do eksploracji granic ich własnego wyuzdania. Od razu złagodniał.
– Do roboty. Sama najlepiej wiesz, co lubisz.
– Podobały mi się twoje pieszczoty...
– Wiem. Ale dzisiaj twoja kolej. Jestem do twojej dyspozycji, rób tak, żebyś miała orgazm.
Uniosła się niechętnie, zasłaniając skrępowanie słabym uśmiechem. Usiadła na Marcelu okrakiem i zaczęła ocierać się o niego kroczem, raz po raz wydając z siebie zduszony jęk. Udawała, ale na początek może być.
– Dobrze – zachęcił ją. – Przyłóż się. Musisz to poczuć. Zamknij oczy.
Była już mocno wilgotna, kiedy pomagając sobie ręką nasunęła się na członek Marcela.
– O, właśnie. Zrób sobie dobrze. Nie myśl o mnie, pieprz się sama. Tak jak lubisz.
Ruszała się coraz szybciej i przestała jęczeć. Jej oddech przyspieszył, a ona z zamkniętymi oczami koncentrowała się na własnym wnętrzu i własnej przyjemności. Nie wyglądało to zbyt efektownie, ale Marcel nie był zdziwiony. Wielokrotnie obserwował kobiety w takiej chwili i nieraz przekonywał się, że zewnętrzne objawy rozkoszy przeznaczone są na pokaz dla mężczyzny.
Nie oznaczało to koniecznie, że są udawane. To ...
... tylko element gry erotycznej, zbędny, gdy jedna ze stron ma pozostać zupełnie bierna.
Aneta jęknęła tylko raz. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się lekko. Marcel odpowiedział uśmiechem, zadowolony, że zdołała poczuć się na tyle swobodnie, żeby przełamać stereotypowy schemat stosunku seksualnego i zrobić coś zupełnie innego. To dobrze wróżyło na przyszłość.
– Bardzo ładnie. Zadowolona?
– Tak...
– Chodź tu, przytul się.
Skorzystała chętnie, położyła się na boku, przywarła do Marcela całym ciałem.
– A ty?
– Spokojnie. Spieszy ci się gdzieś?
– Nie.
– Więc poleż ze mną.
Obejmował ją jednym ramieniem, wolną ręką przesuwając powoli po skórze na jej plecach. Dostosował się do rytmu oddechu Anety, ich klatki piersiowe unosiły się w tym samym tempie.
– Zaraz zasnę... – mruknęła niewyraźnie.
– Nie zasypiaj. Pomożesz mi.
– W czym?
– Nabroiłaś i teraz musimy to jakoś odkręcić.
Zrozumiała. Ujęła nadal wzwiedziony członek w rękę i zaczęła poruszać nią leniwie w górę i w dół. Marcel zachichotał i pocałował ją w usta.
– Ty moja śpiąca królewno...
Popatrzyła na niego półprzytomnie. Oczywiście. Po rozładowaniu dużego napięcia spowodowanego stresem jej organizm poczuł się zmęczony, normalne. Ale Marcel nie zamierzał jej odpuścić, co najwyżej potraktować ulgowo. Zrzucił ubranie.
Ułożył Anetę na plecach, a sam wcisnął się między jej nogi, których nawet nie rozsunęła zbyt szeroko. Całował delikatnie jej piersi i powoli poruszał się w jej wnętrzu.
– ...