1. Upadły


    Data: 02.02.2020, Kategorie: nieznajomy, Romantyczne Autor: Mirabelka

    Tego dnia nie miała nastroju na nic. Wszystko od początku szło nie tak. Najpierw uciekł autobus, szef wezwał na dywanik... Trzeba było jakoś wytłumaczyć kolejne w tym miesiącu spóźnienie do pracy. "Uciekł mi autobus" - na pewno nie było zbyt przekonywujące. Potem kilku niezadowolonych klientów, do których nie trafiają żadne merytoryczne argumenty. W czasie przerwy wylała kawę na nowe spodnie. Na szczęście plama dała się usunąć i nawet nie było za bardzo widać, więc jej profesjonalny wizerunek (a takiego wymagano od niej w pracy) nie ucierpiał za bardzo... Wróciła do domu na piechotę. Przejść te parę kilometrów i odetchnąć trochę po całym tym feralnym dniu. Miała tylko nadzieję, że limit mało zabawnych zbiegów okoliczności i wypadków na dzień dzisiejszy wyczerpano.
    
    Skręciła w mało uczęszczaną uliczkę w kierunku rzeki. Lubiła spacerować nad jej brzegiem, lub usiąść sobie w trawie, zdjąć buty i oddychać świeżym powietrzem, cieszyć się ciszą i słońcem. Wolnym krokiem dotarła w swoje ulubione miejsce, tuż za delikatnym zakolem rzeki rosło ogromne drzewo. W środku lata miało ono wielu "amatorów" i ona do nich należała. Dziś nie było pod drzewem nikogo, kto chciałby skryć się przed słońcem. Całe szczęście... Rzuciła na trawę sweter, zdjęła lekkie sandałki i pozwoliła stopom zaprzyjaźnić się z trawą. Usiadła na swetrze, by nie zazielenić spodni. Sięgnęła do torebki i wyciągnęła słuchawki i tabliczkę ulubionej, białej czekolady... Zmrużyła oczy, wsunęła kawałeczek czekolady w ...
    ... usta... ze słuchawek popłynął tak dobrze znany głos Diany Krall. Cisza, spokój, wyrównany oddech, brak myśli o pracy, cisza, nieziemska cisza...
    
    Nagle dziwy hałas, rumor i krzyk zaskoczenia wyrwał ją ze stanu błogości. Otworzyła ze zdziwieniem oczy... Tuż przed nią, na ziemi wylądował, a raczej runął z łoskotem... facet.
    
    - Jasna cholera!!! - wrzasnęła zrywając się na równe nogi i tak naprawdę niewiele potrafiła w tym momencie wydukać, tak była zaskoczona i przestraszona.
    
    - Przepraszam panią bardzo - wystękał. Nie chciałem pani wystraszyć... Po prostu chyba zasnąłem i straciłem równowagę i... i nieźle walnąłem, prawda?
    
    - Zasnąłem??? Chce mi pan wmówić, że spał pan na drzewie... - znowu ryknęła, cała złość, jaka nawarstwiła się w niej tego dnia zdawała znaleźć dla siebie idealny bufor. Teraz wyładuje się na nieznajomym facecie, który spadł jej z drzewa i dosłownie legł u jej stóp... - No wymarzone miejsce na popołudniową drzemkę. Zidiociał pan czy, co???? Przecież mógł mnie pan zabić, gdyby tylko spadł pan kilka centymetrów bliżej!!!! I czemu pan nie wstaje do jasnej cholery???
    
    - No jakby to pani wytłumaczyć, miałem dziś fatalny dzień i dość popieprzonych ludzi! Kiedy tu przyszedłem pałętało się ich tu dużo. Marzyłem o chwili samotności. A to było jedyne wyjście, żeby osiągnąć cel... Gdybym siadł pod drzewem musiałbym gawędzić z uroczymi emerytkami, zachwycać się ich wnuczkami i słuchać opowieści o śp. mężach, kotach, nieżyczliwości sąsiadów, niewdzięczności dzieci, ...
«1234...7»