1. Upadły


    Data: 02.02.2020, Kategorie: nieznajomy, Romantyczne Autor: Mirabelka

    ... się w wieczornym powietrzu. - Pomogę panu. Wstała i podała mu rękę. Wygląda naprawdę nieziemsko w tej trawie, przemknęło jej przez myśl. Ech, pewnie jest zajęty. Takie "egzemplarze"nie chodzą wolne po tym świecie. "Upadły" schwycił jej dłoń i mocno pociągnął. Wyglądało to bardziej, jakby to on pomógł jej przyjąć pozycję horyzontalną niż ona jemu przywrócić pion. Zachwiała się i wpadła prosto w ramiona nieznajomego. Znów zaczęli się śmiać i jakby nie przeszkadzało im to, że są sobie zupełnie obcy i że dzieli ich zaledwie kilka centymetrów... Ich spojrzenia spotkały się... Ciarki przeszły przez jej ciało, kiedy jego ręce oplotły ją w pasie... - Chyba nie tak to miało wyjść – wyszeptała i spróbowała się podnieść.
    
    Choć tak naprawdę czuła, że wcale nie ma ochoty się podnieść. Przez całą rozmowę, wychwytywała jego taksujące spojrzenia. Sama też pozwalała sobie na dyskretną lustrację. Wyglądał naprawdę anielsko. Wysoki, szczupły, śniada cera ładnie kontrastująca z koszulą w kolorze jesiennych wrzosów... i te jego przecudne, ciemnobrązowe oczy.
    
    Emocje pożądania pulsowały w żyłach obojga... - Nie chcę być niegrzeczny albo wyjść na zboczeńca ale w tej pozycji... mógłbym leżeć nawet całą noc - Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia i udawanego oburzenia. - chyba ten upadek za bardzo panu zaszkodził. Jestem zdania, że trzeba poddać pana obserwacji! - syknęła złośliwie.
    
    - Nie, to nie... - udał urażonego ale chwilę potem się uśmiechnął. Stanęła na nogi, gdy wyswobodził ją ze swych ...
    ... objęć. Tym razem pozwolił sobie pomóc. Wstał i obolały spróbował doprowadzić ubranie do jako takiego ładu. Pomogła mu otrzepać koszulę z tyłu, wyjęła kilka zielonych źdźbeł trawy lekko kręconych z włosów. - Wszystko w porządku? - upewniła się. Wydaje mi się, że owszem, tylko jest jeden problem – Jaki? - zapytała z zaniepokojeniem. W odpowiedzi uniósł głowę do góry i wskazał wiszącą nad nimi teczkę i marynarkę... - Zdaje się, że muszę wspiąć się na drzewo po moje rzeczy. - Ach, tak... no jakoś trzeb je zdjąć.
    
    "Upadły" podszedł do drzewa i spróbował doskoczyć, tak jak poprzednio do pierwszej gałęzi, ale ból, jaki przeszył jego plecy zupełnie uniemożliwił mu manewr złapania się gałęzi. - Cholera! - syknął z bólu... Chyba nie dam rady...
    
    - Okey, niech pan przestanie. Ja się po to wdrapię... - Pani??? Niby w jaki sposób??? - zapytał wciąż kuląc się z bólu. - Ma pan pewnie mocno potłuczone, o ile nie złamane, żebro... Jak pan chce wejść na to drzewo? I spokojnie, w dzieciństwie przesiadywałam na drzewach długie godziny. Łażenie po drzewach to jak jazda na rowerze - tego się nie zapomina - dodała ze śmiechem.
    
    - Gdyby tylko zechciał mi pan posłużyć, hmm, za drabinkę... Podeszła do pnia. "Upadły" oparł się mocno o drzewo i splótł dłonie, tak by mogła postawić na nich stopę, jak w strzemieniu. Złapała się jego mocnych ramion, on schwycił ją za kostkę i "wywindował" ją w górę na tyle wysoko, na ile pozwalał mu ból w placach. Zręcznie złapała się gałęzi nad głową i podciągnęła do ...
«1234...7»