1. Moire - królowa smoków cz. 5.


    Data: 12.02.2020, Autor: chaaandelier

    ... tak przeze mnie. – musnął delikatnie kark. Ciepło jego ciało zaczęło przechodzić na moje. Rozchodziło się i docierało do każdej komórki. Wsunął jedną nogę między moje, jeszcze mocniej przytulając się.
    
    - To nie twoja wina. Ja jestem Moire czy tego chcę czy nie i zostanę nią już na zawsze. Może kiedyś przypomnę sobie wszystko i będzie tak jak kiedyś. –Słysząc moje słowa poczuł ulgę. Postanowiłam zaakceptować mój los. Byłam elfią księżniczką i musiałam zapomnieć o tamtym świecie. Teraz to był mój dom, moja ojczyzna. Zacisnęłam mocno usta i oczy, nie chcąc znów się rozpłakać.
    
    - Cii.. Już dobrze. Nie myśl o tym. – wyszeptał do mojego ucha i palcami delikatnie głaskał brzuch. Posłuchałam go i starałam się myśleć o czymś innym, przyjemniejszym. Mimo, że nie chciałam zasnąć zapadłam w głęboki sen. Całodzienna walka jednak wyczerpała moje ciało.
    
    Po przebudzenia poczułam jak coś wgniata mnie w materac. Otworzyłam oczy i ujrzałam Amis przytulnego do mnie. Jedną nogą obejmował moje ciało. Najdelikatniej jak tylko mogła wyswobodziłam się z jego objęć, nie chciałam go obudzić. Dzięki obecności mężczyzny nie śniły mi się żadne koszmary, przespałam całą noc przez co czułam się wypoczęta. Zakładając ubieranie zaczął doskwierać mi ból. Bolały mnie ręce i nogi. I ja mam za dwa dni znów walczyć? Znów zabić? Czemu to wszystko musi być tak skomplikowane? Nie mogłam mieć jednego życia? A może ja umarłam i odrodziłam się jako Moire? Pokręciłam głową i zaśmiałam się cicho z własnej ...
    ... głupoty. Przecież takie coś jak odrodzenie nie istniało. Czasami naprawdę zastanawiałam się skąd ja brałam te wszystkie pomysły. Spojrzałam przez ramię na śpiącego mężczyznę. Amis słodko pochrapywał. Uśmiechnęłam się i wyszłam z namiotu. Słońce wzeszło przed paroma minutami, cały obóz jeszcze spał. Ucieszyło mnie to, było wielce prawdopodobne, że nie napotkam nikogo na drodze. Przechodząc obok kuchni porwałam kawałek chleba, sera i bukłak z wodą. Przemierzając pole, na którym znajdował się obóz starałam się zagłuszyć wspomnienia wczorajszego dnia. Naprawdę nie chciałam przypominać sobie tych wstrętnych ślepi. Pojutrze czeka mnie walka. Zostawiłam obóz za sobą i udałam się w stronę polany, gdzie spał Lachim. W umyśle ciągle czułam jego obecność. Nie wchodził w moje myśli. Tak jak mu kazałam, dał mi spokój. Lecz powoli zaczynało brakować mi jego głosu.
    
    ‘Lachim’ – odezwałam się i wyszłam za drzewa. Leżał skulony na środku niewielkiej łąki. Tutaj był bezpieczny, z dala od wścibskich oczu żołnierzy. Pilnowali go wartownicy, był zbyt cenny żeby go stracić.
    
    ‘Moire. Jak się czujesz?’
    
    ‘Lepiej niż wczoraj. Przyszyłam tutaj, ponieważ chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o mnie, o tobie. Nie wiem skąd masz tą bliznę? Skąd ja ją mam?’
    
    ‘Dobrze. W takim razie usiądź wygodnie, bo to będzie długo opowieść’
    
    100 lat temu..
    
    Pięć osób znajdowało się w jaskini. Pięć osób nerwowo patrzyło na niemowlę, leżące na kamiennym ołtarzyku. Dziecko nieświadome niebezpieczeństwa ściskało silnie ...
«1234...»