Moire - królowa smoków cz. 5.
Data: 12.02.2020,
Autor: chaaandelier
... materiał, którym było owinięte. Uniosło rączki i przewracało główkę, szukając swoich rodziców. Stali niedaleko, patrzyli na maluszka przerażeni o jego los. Kobieta nerwowo chwyciła męża za rękę, modląc się w duchu. Nigdy nie zwracała się do bogów o pomoc, lecz teraz nie widziała innego wyjścia. Jeśli oni im nie pomogą to wszyscy są straceni. Kapłani w długich szatach ustawili się wokół dziecka. Unieśli do góry dłonie i zaczęli odprawiać rytuał. Mówili w nieznanym dla kobiety języku, nie rozumiała ich. Pragnęła tylko żeby pomogli dziecku, jej małej córeczce. Oparła się o męża, czując wyczerpanie. Niedawno urodziła, czuła jak zaczynają opuszczać ją siły, lecz nie mogła opuścić swojego dziecka. Nie teraz kiedy najbardziej jej potrzebowało. Mężczyzna trzymał ją mocno, wiedział, że jest słaba i nie poprosi o pomoc. Mógł jedynie wspierać ją i czekać na rezultaty działań kapłanów. On również bardzo martwił się o dziecko. Nie chciał go stracić. Tak długo starali się, aż w końcu pojawiła się ich radość życia. Lecz zbyt długo nie cieszyli się szczęściem.
- Czy to pomoże? Czy to ją uratuje? – Zapytała cichym i zdenerwowanym głosem kobieta.
- Nie wiem, kochanie. Jest silną dziewczynką, tak jak jej mama. Wierzę w to, że uda się nam. Uda się nam uratować Moire. – Wyszeptał i spojrzał na żonę. Podkrążone oczy i wychudzona twarz nie odebrał jej urody. Nadal była piękna i oszałamiająca. Przeżyła ciężki poród, ale nie przeżyłaby śmierci ich ukochanego dziecka. Kapłani zdjęli z dziecka ...
... zbędny materiał. Na ich czołach pojawił się pot, lecz nie mogli teraz przerwać. Jeden ze starców dotknął zimną dłonią brzuszka niemowlaka, rzucał zaklęcia, starając się zapanować nad demonem. Bracia wspomogli go, mówiąc coraz donośniej. Dziewczynka zaczęła płakać przez co buźka zrobiła się cała czerwona. Kobieta rzuciła się w stronę córka, lecz w porę powstrzymał ją mąż, przyciągając do siebie i trzymając w silnym uścisku.
- Nie możesz im przeszkodzić! Inaczej zabijesz ją! Zabijesz ich oboje! – Krzyknął do żona i starał się utrzymać ją przy sobie. W szale wściekłości nie panowała nad sobą. Chciała przytulić córkę, byleby nie płakała. Widziała, że boli ją to. Ten ból docierał również do matki, która nie chciała aby jej dziecko cierpiało.
- Przestańcie! Ją to boli! – Zaczęła krzyczeć i wyrywać się mężowi. Na szczęście był silnym mężczyzną i zdołał utrzymać kobietę. W jaskini panował harmider. Silny, porywisty wiatr, hałas wypowiadanych przez kapłanów słów i matki, które chce bronić swoją córkę. Starzec ciągle trzymał rękę na brzuchu dziecka, wiedział, że jeśli teraz przerwie kontakt wszyscy tutaj zebrani umrą, a ciemności zapanuje nad światem. Dziewczynka przybrała siny kolor, płacząc coraz bardziej. Drugą ręką chwycił mały sztylet i zrobił niewielką rankę na skórze. Słyszał jak kobieta wydziera się i szamocze. Lecz nie mogła nic zrobić. Demon znalazł się już w ciele dziecka. Było po wszystkim.
***
Stałam oszołomiona słowami Lachima. Nie chciałam wierzyć w to co mi ...