Tango w pałacu
Data: 15.02.2020,
Kategorie:
taniec,
kochankowie,
Autor: Baśka
... mnie wbijał.
Poczułam jak pęcznieje i nastąpił moment kulminacji, ale jaki. Trzymał lewą rękę na moim biodrze, a prawą ręką sięgnął po moje włosy, chwycił je i może niezbyt mocno, ale stanowczo odgiął mi głowę do tyłu. Tym sposobem sama się mocno wyprężyłam dociskając się do jego bioder i można powiedzieć, tak trzymając mnie za grzywę, dojechaliśmy do końca, ja przy tym mocno krzycząc w euforii podniecenia.
Oboje padliśmy obok siebie i przez dłuższą chwilę tylko na siebie patrzyliśmy oczami pełnego szczęścia. Janusz oprzytomniał pierwszy, umył się, napełnił szklaneczki, po czym podając mi moją mocno pocałował i wygonił do łazienki, bo mieliśmy zejść na kolację.
Rzeczywiście dłuższą chwilę to trwało, ale doprowadziłam się do jakiegoś tam ładu, widząc, że Janusz zakłada elegancką koszulę ja też wyjęłam, można powiedzieć pół wizytową czarną sukienkę, doprowadziłam swoje włosy do porządku, poprawiłam makijaż i zeszliśmy w to samo miejsce, gdzie byliśmy poprzedniego dnia. Przy stołach było widać sporo osób, przeważało młode pokolenie. Powitał nas ten sam pan, który poprzedniego dnia puszczał płyty, nasze miejsce było zarezerwowane, zamówiliśmy sobie po drinku i poszliśmy do stołu wybrać sobie coś na przekąskę.
Zdążyliśmy usiąść, puknąć się szklaneczkami wznosząc toast za nasz wieczór, po czym z głośników popłynęło to samo TANGO, co wczoraj. W oczach błysk i już byliśmy na parkiecie. Szanowna młodzież nie zdążyła się jeszcze zorientować o co chodzi, kiedy my już ...
... płynęliśmy po sali. Nie wiem, czy ich zamurowało, ale przez dłuższą chwilę nikt nie wszedł na parkiet. Po tangu "Bo do tanga trzeba dwojga" Budki Suflera, pan puścił tango argentyńskie La Comparsita (nie wiem, czy to się tak pisze, nie znam hiszpańskiego). No to już był sam szał. Parkiet był tylko nasz, a młodzież patrzyła jak się tańczy tango mając partnerkę, która dolega całym ciałem do partnera.
To było coś wspaniałego tak rozpływać się w tańcu, po tym tangu przyszły inne melodie i okazało się, że z nimi też dajemy sobie radę. Usiedliśmy odpocząć, coś zjedliśmy, mnie bardzo smakowało jajko w szynce, po czym znowu pan operujący płytami zrobił nam przyjemność, puszczając walca. Kto dzisiaj umie płynnie zatańczyć walca, a jeszcze w lewo, tylko starsze pokolenie. Płynęliśmy po sali, a wokół nas stali młodzi ludzie patrząc, jak my to robimy. Jeden walc przeszedł w drugi - "Nad pięknym modrym Dunajem". Sama klasyka, skończyliśmy, dostając od uczestników spotkania duże brawa.
Znowu z głośników płynęła muzyka, cały czas tańczyliśmy. Było już po północy, gdy przyszedł do nas pan operujący muzyką, pytając nas, czy interesuje nas Rock-and-Roll.
Nas pytać o takie rzeczy. Przecież to my jesteśmy pokoleniem wychowanym na tej muzyce. Pan powiedział, że ma kilka płyt, popatrzyliśmy po sobie, ale poprosiliśmy pana, aby poczekał, pójdziemy się przebrać. Tańczyć Rock-and-Rolla w wizytowej sukience się nie da. Poszliśmy do pokoju, ja założyłam obcisłą bluzeczkę bez rękawów i naprawdę mini ...