Ciocia Basia
Data: 24.02.2020,
Kategorie:
Mamuśki
Autor: Marcel
... nigdy nie byłeś z żadną dziewczyną? - zapytała mnie, kiedy wyznałem jej, że jestem prawiczkiem. - Tak - powtórzyłem speszony. Musiała to zauważyć. - Hej nie wstydź się. Ludzie powinni rozmawiać. Również na takie tematy.Chyba miała sporo racji. Powinniśmy zacząć rozmawiać. Tak po prostu. W rozmowie nie ma niczego złego. Świat wyglądałby o wiele lepiej. - A ty ciociu? - zapytałem niepewnie. - Co ja? - No kiedy ostatnio… - Od kiedy nie ma wujka. - I nigdy nic od tamtej pory? - Nigdy.Zrobiło się na chwilę cicho. Patrzyłem w ogień, w jego tańczące płomienie. Przyciągała mnie jego pierwotna siłą, dziwna magia. Coś w tym było. - Marek - powiedziała ciocia. Miała inny ton. - Tak? - odparłem. - Czy ja ci się podobam? - zapytała. Głos miała niepewny.Spojrzałem na nią zaskoczony. Patrzyła mi w oczy. W świetle ogniska jej czarne oczy błyszczały cudownie. Wyglądały jak dwa połyskujące diamenty. - Ciociu jesteś piękna i myślę, że podobasz się każdemu mężczyźnie - odparłem wymijająco. - Ale czy podobam się tobie - zapytała raz jeszcze. - Tak - przyznałem. Poczułem ciepło na policzkach.Z tego wszystkiego odwróciłem swój wzrok. Nie wiedziałem co czuję. Wszystko było takie surrealistyczne. Ja i ciocia. Sami. Moja kochana ciocia, obiekt najskrytszych marzeń, pytający czy mi się podoba. To było za dużo. - Widziałeś mnie dziś nago, prawda? Widziałeś moje piersi. - Tak. - A później w wodzie, kiedy mnie złapałeś, kiedy go poczułam… kiedy poczułam na moich pośladkach twojego… Boże Marek… - ...
... Przepraszam ciociu. - Spójrz na mnie.Spojrzałem. Była piękna, była ideałem. Nie wiedziałem co robię, nie myślałem. Dałem się ponieść emocjom, instynktowi, winu. Wyglądała jak największy skarb. Patrzeliśmy sobie w oczy. Cisza była śmiercią. Musiałem coś zrobić. Zrobiłem. Po prostu ją pocałowałem. Objąłem swoimi wargami jej wargi i wepchnąłem język. Z początku nie reagowała. Po chwili odpowiedziała mi delikatnie, z rezerwą. Nagle przerwałem. Czułem się głupio. - Ja… Przepraszam cię…Patrzyła na mnie i nie wiedziałem co siedzi w jej spojrzeniu, w jej głowie. Była piękna, zakazaną zagadką. Odezwała się skruszona. - Nie. To ja cię przepraszam. To moja wina. Pójdę już.Zerwała się i weszła do namiotu. Ja posiedziałem jakiś czas przed ogniskiem. Nie wiedziałem co myśleć. Byłem w szoku. To było jednak silniejsze niż ja.Wszedłem po cichu do namiotu. W środku paliła się mała turystyczna lampka. Ciocia leżała na boku, plecami do mnie i sprawiała wrażenie śpiącej. Położyłem się obok niej, na wznak. Oddychałem głęboko. Myśli pędziły jak szalone. Serce zaczęło walić mi jak młot. Muszę to zrobić, muszę! Dziś, teraz, albo nigdy!Objąłem ją lewą ręką, zbliżyłem i wyszeptałem do ucha. - Kocham cię Basiu.Odwróciła się. Spojrzała mi w oczy. Długo tak na siebie patrzeliśmy. - Kocham cię - powtórzyłem i pocałowałem ją.Tym razem odpowiedziała. To było cudowne. Smakowała jak maliny, jej wargi były gorące i takie wilgotne. Nasze języki tańczyły w agonalnym tańcu. Kiedy przestaliśmy, odezwała się. - Wiem, że to ...