Przypadkowi znajomi
Data: 28.02.2020,
Kategorie:
swingersi,
nudyści,
plaża,
Autor: rutewka
Nigdy nie miałam problemów z nagością, lubię nagość i akceptuję swoje ciało. Często zdarza mi się chodzić po domu w stroju Ewy i jest to dla mnie stan tak naturalny, że muszę się mocno pilnować, żeby przez przypadek nie otworzyć komuś drzwi w takim właśnie negliżu albo nie wyjść na balkon podlać kwiaty, czy zapalić papierosa. Być może dlatego zgodziłam się niemal bez wahania na pomysł Tomka, żeby, podczas jednego z naszych wspólnych wyjazdów nad morze, wybrać się na plażę nudystów nieopodal osławionych Chałup.
Spodobało nam się to do tego stopnia, że spędzaliśmy tam każde przedpołudnie naszego dwutygodniowego urlopu, dopóki zbyt silne słońce albo głód nie wyganiały nas z powrotem do hotelu, w którym wynajmowaliśmy skromny, ale całkiem przytulny pokoik. Sytuacja była o tyle komfortowa, że nie było wówczas zbyt wielu amatorów tego typu rozrywek, więc plaża była praktycznie pusta, gdzieniegdzie tylko stały parawany, za którymi chowali swoją nagość podstarzali panowie z brzuszkami i ich żony o pogniecionej jak papier skórze. Na ich tle musiałam prezentować się bardzo apetycznie: zgrabna, dwudziestoczteroletnia blondynka z jędrnym biustem i tyłkiem, od którego trudno oderwać wzrok nawet gdy nie jest odkryty... W takim mniemaniu przynajmniej utwierdzał mnie Tomek.
Niejednokrotnie, kiedy szliśmy wykąpać się w morzu, szturchał mnie delikatnie łokciem, mówiąc: "Czujesz, jak oni na ciebie patrzą? Normalnie pożerają cię wzrokiem..." Podobało mu się to. Był chyba na swój sposób ...
... dumny z tego, że obcy faceci patrzą na mnie i zazdroszczą mu tego, co, jak sobie zapewne wyobrażali, robimy, kiedy jesteśmy sami. Nie powiem, mnie również sprawiało to przyjemność i delikatnie łechtało moją kobiecą próżność.
Tamtego pamiętnego dnia, krótko przed naszym powrotem do domu, również spędzaliśmy przedpołudnie na plaży. Pogoda była wspaniała, więc postanowiliśmy, że zostaniemy jak najdłużej, by nacieszyć się słońcem. Leżałam na brzuchu wsparta na łokciach i czytałam czasopismo, kiedy nagle ktoś zasłonił mi słońce.
Odwróciłam głowę. Tuż przy kocu stał mężczyzna w ciemnych okularach, dość dobrze zbudowany, siwiejący nieco brunet z kilkudniowym zarostem, na oko gdzieś pomiędzy 35 a 40 rokiem życia.
- Bardzo przepraszam, że państwu przeszkadzam - zaczął trochę nieśmiało - ale zauważyłem, że palicie, a nam - wskazał skinieniem głowy na parawan niedaleko nas, zza którego przyglądała się nam kobieta w wieku zbliżonym do niego, o ile można było wywnioskować z tej odległości - popsuła się zapalniczka... Poratujecie?
- Jasne - powiedział bez wahania Tomek - Ewka, ty masz chyba gdzieś na wierzchu ogień, no nie?
Miałam. Usiadłam na kocu przodem do niego i sięgnęłam po torebkę. Kiedy szukałam zapalniczki, czułam, jak mi się przygląda, jak jego wzrok prześlizguje się po moim nasmarowanym olejkiem do opalania ciele. Wyciągnęłam zapalniczkę i ze zdawkowym "Proszę" podałam mu ją do ręki. Kiedy się po nią zbliżył, nie mogłam nie zauważyć jego delikatnie nabrzmiałego ...