1. Nigdy nie zapomniałam cz.2.


    Data: 01.03.2020, Autor: Samantha

    Nigdy nie zapomniałam
    
    ROZDZIAŁ. 2.
    
    Spuściłam momentalnie głowę do dołu i modliłam się, żeby nie zostać przez niego pożarta. Katie podeszła do mnie, jakby wyczuła w powietrzu, że tracę resztki zdrowego rozsądku i chwyciła mnie za dłoń, dając mi tym do świadomości, że nie zostanę dzisiejszego wieczoru kolacją jednego z nieopierzonych samców.
    
    - Dla ciebie wszystko, słoneczko - podniosłam zdumioną twarz w kierunku przyjaciółki, ale ona tylko przekręciła oczami i postanowiła zając się nieznajomym, którego imię wibrowało w mojej głowie, w rożnych tonacjach jak i akcentach. Cholerny jego brytyjski akcent, będzie teraz długo siedział w mojej głowie.
    
    Spojrzałam dyskretnie w jego stronę i z żalem musiałam stwierdzić, że ten dupek był mega, mega seksowny i najgorsze w tym wszystkim było to, że doskonale o tym wiedział. Zdawał sobie sprawę jak na mnie działał i sprytnie to chciał wykorzystać. Tylko nie spodziewał się jedynego, a mianowicie tego, że jestem oporna na uroki tajemniczych i równie pewnych siebie facetów. Już jednego takiego miałam i jak na tym skończyłam? Złamane serce i ucieczka to był bonus.
    
    - Mógłbyś być miły dla mojej przyjaciółki, chyba nie proszę o zbyt wiele? - uniósł zabawnie brew do góry i przeniósł swój wzrok w moją stronę, a mnie momentalnie ugięły się nogi pod tym szarym spojrzeniem. Ręce napięły się mu się jeszcze bardziej i zrobił krok w moją stronę. Zmniejszył dystans między nami. Co nie wróżyło zbyt dobrych rzeczy w szczególności, że już płuca ...
    ... szalały a serce waliło jak młot.
    
    - Brad Woodley, księżniczko - wysunął dłoń w moją stronę. Księżniczko?
    
    - Sam Wright, palancie - nie miałam zamiaru grać w jego gierki, a tym bardziej łapać jego dłoni, bo wiedziałam doskonale czym to się skończy a uwierzcie mi kolejnego ataku niepohamowanej hiperwentylacji nie przeżyję.
    
    Uśmiechnął się i chwycił ręką wargi, chcąc w ten sposób zakryć rozbawienie jak i błysk w oku, który pojawił się momentalnie w jego spojrzeniu.
    
    - Lubię kobiety z charakterkiem - przetarł usta jeszcze raz i nachylił się lekko w moją stronę. - Dziewczynką też mogę się zadowolić - dupek, kretyn, idiota, palant, złamas. Cisnęły mi się o wiele gorsze słowa, ale to wystarczyło, żeby wyładować odrobinę tę złość, który we mnie aż wrzała. Co on sobie do cholery myślał?
    
    - To nie było miłe, Brad - no w końcu się odezwała, już miałam zamiar ewakuować się stąd, ale ona trzymała mnie mocno za rękę.
    
    Dziwiło mnie tylko jedno: dlaczego nikt tutaj z zgromadzonych nie poderwał się, aby przeszkodzić mu, tylko wszyscy siedzieli obawiając się tego co może nastąpić. Kim on był do cholery? Pieprzonym guru?
    
    - Taka moja natura - odwrócił się z tym irytującym uśmieszkiem i wyszedł prawdopodobnie do kuchni, po drodze zabierając jak się okazuje wcale-nie-taką-pustą-butelkę piwa.
    
    Dzięki Bogu!
    
    Gdyby jeszcze chwilę mnie po wkurzał, to nie ręczyłabym za siebie a mimo tego, że jestem taka drobna potrafię wydrapać oczy i udowadniałam to nie raz. Może brakuje mi techniki, ...
«1234...7»