Na górze róże, na dole... na…
Data: 02.03.2020,
Kategorie:
wampiryzm,
długa fabuła,
femdom,
genderfluid,
BDSM
Autor: Mjishi
... ochłonąć wystarczająco, więc ponownie obejmuję je nogami. Tym razem samo ustawia penisa, by we mnie wejść. I od razu zaczyna mocno posuwać.
To urocze, jak bardzo stara się dla mnie. No, dla siebie pewnie też, ale widzę, jak co rusz zapuszcza żurawia sprawdzając, czy jest mi dobrze.
Dobrze mi, Słoneczko. Niewiarygodnie mi dobrze.
Nie mogę powstrzymać tego szerokiego – banana wręcz, który maluje się na mojej twarzy. Gdybym miała umrzeć, nie potrafiłabym wyobrazić sobie lepszej śmierci, niż teraz. Choć… dalsze życie zapowiada się zdecydowanie ciekawiej. Muszę powiadomić siostry, że zmieniłam zdanie. Czymkolwiek Nir jest lub nie jest… Mam to gdzieś. Jest moje i to jest najważniejsze. Chcę być z nim niezależnie od tego, czy umrze za kilkadziesiąt lat, czy nie. Chcę wykorzystać każdy, najkrótszy moment. Nawet za cenę horrendalnie wielkiego cierpienia.
Postać nade mną jarzy się jeszcze jaśniejszym światłem, a mnie ogarnia nowa dawka elektrycznego ciepła. Eksploduje w moich nerwach, zwiększając doznania. Mam wrażenie, że odczuwam głębiej niż kiedykolwiek. Czyżby to było to tantryczne połączenie, którym tak zachwycają się te wszystkie hipisowskie oszołomy?
Wyciągam rękę i wsuwam Nir we włosy na karku. Przyciągam do siebie i wbijam kły nad obojczykiem. Już przy pierwszych kroplach zaczyna szumieć mi w głowie od nadmiaru mocy, światła i miłości. Każdy łyk potęguje wszystkie wcześniejsze wrażenia. W Nir również. Przyspiesza i maksymalnie pogłębia ruchy. Obejmuję go ...
... całego. I wciąż piję, gdy wspólnie dochodzimy. W ustach czuję dokładnie to, co Nir. Uśmiecham się, bo Słońce myśli i czuje tylko i wyłącznie jedną rzecz.
~~
Jordan.
~~
Jestem wszystkim. A imię to, w jego umyśle jest tak przesycone miłością, że na chwilę odbiera mi wzrok. Podobnie do momentu, w którym próbowałam czytać mu w myślach. Tylko tym razem, jasność nie pali mnie, a jedynie wszechogarnia. Akceptuje. Znajduję się w nieskończonym, pulsującym blasku. I mam wrażenie, jakbym w końcu znalazła się w Domu.
Nie pamiętam, bym kiedykolwiek czuła się tak bezpiecznie i błogo. Może w bardzo wczesnym dzieciństwie, kiedy żyła moja ludzka matka, a ja wierzyłam, że jest ona w stanie ochronić mnie przed wszelkim złem tego świata. Nir pała tak bezgraniczną serdecznością i ciepłem, że nie sposób wiecznie się przed tym bronić. W końcu wlezie. Wlezie wszędzie. I tym swoim bezproblemowym podejściem dotknie każdego. I przemieni, choćby był najciemniejszą, najczarniejszą…
Odzyskuję wzrok. Przestaję ssać krew. Podejrzewam, w jakim celu Słońce chciało spotkać się z Panią Nocy. Debil. No po prosty skretyniały idiota. Śmieję się, trzymając go w objęciach. Czekam, aż unormuje mu się oddech. Legł na mnie całym ciężarem. Przyjemnym i kojącym ciężarem.
Moim.
Moim.
Moim i tylko moim.
C.D.N.
Słowniczek:
*Domspace — analogicznie do subspace, jest to stan, w który wchodzą osoby dominujące, doświadczając niebywałego upojenia. W przeciwieństwie do subspace, w którym ulegli stają ...