Na górze róże, na dole... na…
Data: 02.03.2020,
Kategorie:
wampiryzm,
długa fabuła,
femdom,
genderfluid,
BDSM
Autor: Mjishi
... dlatego, że ci się podobałam? — niedowierzała.
— Ej, ej! Nie upraszczajmy tutaj wyciąganych wniosków, dobrze? Cerion też mi się podobała, a jakoś nie pozwoliłom jej pić ile wlezie — oponowało. Westchnęło, patrząc na upartą minę kochanki. — To nie tak, że chciałom się zabić, Jordan. Nie o to mi chodziło. Po prostu… Cała ta sytuacja z tobą wtedy… Wydawała mi się dosyć abstrakcyjna — tłumaczyło. — Nic takiego mi się w życiu wcześniej nie przytrafiło i nic nie wywołało we mnie tyle emocji, co spotkanie ciebie. A kiedy okazało się, że jesteś wampirem… Kiedy się okazało, że jesteś jakąś kurcze nadnaturalną istotą, to już w ogóle zbaraniałom. Stwierdziłom, że powalczyć sobie możemy, bo to w sumie fajne. Podobało mi się, że w końcu spotykam kogoś, kto jest ode mnie dużo silniejszy i nie ma sensu się bać, że jak walnę z całej siły, to zrobię krzywdę. Więc mogliśmy się pobić. Zawsze lubiłom się bić. Tylko krzywdzić nie lubiłom. Więc zwykle kończyło się na tym, że wstrzymywałom swoje odruchy. Z tobą natomiast… Miałom wrażenie, że wszystko będzie dobrze. I jakbyś miała jednak chęć mnie zabić… No cóż. To byłaby szkoda. Ale jednocześnie pozstanowiłom, że jestem gotowe zaryzykować. Jestem gotowe zaryzykować, że zginę, jeśli to ryzyko mogłoby sprawić, że wyniknie z naszego spotkania coś więcej, niż tylko mgliste wspomnienie ”nie-wiadomo-czego” i powrót do zwykłego życia. Bo dla mnie t o byłoby gorsze niż śmierć. Dużo gorsze — zapewniło. Spojrzało na nią z uśmiechem i zarumieniło się ...
... lekko. — Zakochałom się w tobie od pierwszego wejrzenia i się tego nie wstydzę — oświadczyło dumnie i założyło ręce na piersi. — I byłom gotowe postawić na to całe moje życie. Kto nie ryzykuje, ten nie ma. I już!
Ciemnowłosa nie mogła powstrzymać wpełzającego na twarz uśmiechu. Tak przedstawiona sytuacja faktycznie zmieniała nieco znaczenie. Wciąż był to jej zdaniem idealistyczny idiotyzm, ale przynajmniej szczery i nad wyraz uroczy. Znała już jednak Nir na tyle, że była świadoma, czym podszywane są te utopijne zapędy. I ta skłonność do stawiania wszystkiego na jedna kartę.
Wcześniej, zanim się poznali – Nir, wbrew temu, co prezentowało światu, tak naprawdę niezbyt lubiło swoje życie. Żyło, bo się urodziło. Długo szukało kim jest. Jak się dowiedziało, to zaczęło szukać „po co jest”. Ciężko jednak znaleźć odpowiedź, kiedy niewiele rzeczy sprawia faktyczną radość. Nir postawiło więc sobie za cel najwyższy — kochać. W tym było dobre. Potrafiło kochać niemal wszystko i wszystkich. Bardzo chciało też pokochać własne życie, ale ilość cierpienia i samotności, które towarzyszyły w każdym dniu, znacząco utrudniały to zadanie.
— Nie wstydzisz się, co? — Cerion wyrwała siostrę z rozmyślań. — Ten buraczany kolor na twojej twarzy faktycznie na to wskazuje.
Nir zaśmiało się i zaraz po tym naciągnęło dekolt na twarz. Schowało się pod białą koszulką.
— Po prostu jest mi gorąco — burknęło. — Możemy wrócić do rozwiewania innych wątpliwości?
Jordan wstała i nachyliła się nad ...