1. Oferta pracy


    Data: 07.03.2020, Kategorie: nieznajomi, prostytutka, Autor: Rakso Hardik

    W kieszeni mam jeszcze parę miedziaków. Mogę się podzielić, dorzucić do wina. Oni, stojący przed sklepem, co nie chcieli zająć miejsca w społeczeństwie, przyjąć żadnej roli, mówią zachrypniętymi głosami, z przepalonych, przepitych gardeł: dobra, może być. Potrzeba nam jeszcze dwadzieścia groszy. Przechodząca obok młoda dziewczyna, w obcisłych jeansach, zgadza się dołączyć. Miałam iść do pracy mówi, poprawiając nerwowo kurtkę. Pod puchem rysują się spore piersi. Płatki śniegu wplątują się w długie, czarne włosy. Twarz dziewczęcą, trochę niewinną, trochę wulgarną. Lubię takie twarze. Zapowiadają one swoistą jakość. Zapowiadają grę, nie taką, co to znana, w niewiniątko albo w rozpustnice. To ograne, starte, przewidywalne do mdłości.
    
    Miałam iść do pracy, powtarza. Nic to, mówią, nie ucieknie. Ich interesuje tylko dwadzieścia groszy, które dziewczyna wygrzebuje z czerwonej portmonetki. Mnie bardziej jej palce, długie, zakończone wypolerowanymi paznokciami. Mnie bardzie to, dlaczego się zatrzymała. Dlaczego wyciąga pieniądze i idzie z nami.
    
    Nasze spojrzenia się spotykają. Orzechowe oczy skrywają coś, czego nie mogę jasno odczytać. Decyzję? Pragnienie? Rezygnację? Nie są to oczy zmęczone, takie jakie codziennie widzę, w lustrze, w autobusie, na ulicy, w sklepie. Zatopione w szarych twarzach, zatopione w popękanych maskach. Nie ma w nich westchnienia, co wydobywa się o poranku. Jest w nich coś innego. Coś, co sprawia, że idzie z nami, chociaż nikt rozsądny by nie ...
    ... poszedł.
    
    Wchodzimy do bramy, wchodzimy w cień, w załamanie w ścianie, co oddziela od świata, skrywa, nielegalne, milczące picie, ciała skłębione, przekraczające dystans, splątane intymnie w chwili zaspokajania pragnienia. Bliskość doświadczana w cieniu zdaje się być czymś naturalnym. Nie wywołuje komentarzy, pomruków protestu, ani nie wprawia w zakłopotanie. Dzięki tej bliskości jest trochę cieplej. Pragmatyczna intymność.
    
    Dziewczyna opiera się o moje plecy, czuję, że piesi ma twarde, pełne. Pije zachłannie, jakby chciała ugasić trawiący wnętrzności płomień. Pragnienie, którego nie może nasycić. Chcesz czegoś mocniejszego? Pytam, a ona przytakuje. Idziemy, we dwoje, przez zaspy, w stronę drewnianej altanki, wciśniętej między blaszane garaże. Śnieg skrzypi pod spotami. Ona z głową zwieszoną, wargi lekko rozchylone. Błyszczą się ostrą czerwienią. Kropla śliny zawiesza się na skraju ust...
    
    Ciepło, mówi, gdy wchodzimy do środka. W altance jest duszno, parno niczym w saunie. Pod starą kuchenką, nakrytą metalową, ciężką płytą, płonie ogień. Dorzucam drewna. Bardzo ciepło, powtarza. Dłonie ma opuszczone. Czeka na polecenie. Rozgość się, a ja poszukam wódki, mówię. Ona zdejmuje kurtkę. Pod spodem ma wełniany, niebieski sweter ze sporym dekoltem. Przyglądam się zachęcającej linii piersi. Miałeś szukać alkoholu, stwierdza bez złości. Trochę obojętnie. Czy to, to w jej oczach, to jest obojętność? Specyficzny rodzaj rezygnacji, który trawi społeczeństwo, bardziej niż wszystkie kryzysy? Mam ...
«1234...»