Adam i Ewa - wydanie zbiorcze,…
Data: 16.03.2020,
Kategorie:
Dojrzałe
Mamuśki
Anal
ciąża,
Sex grupowy
Autor: Agnessa Novvak
... jawne obrzydzenie. A nawet jeśli z czasem przeszło ono w „tylko” niechęć czy ostatecznie chłodną akceptację, zdawałam sobie sprawę, że jedynie dzięki dobrodziejstwom nowoczesnej chirurgii plastycznej nie wyglądam jak rozlazła, podstarzała morsica.
Aha, jeżeli jakaś głupia pizda uważa, że moje córki powinny obchodzić wydobyciny zamiast urodzin, a ja zoperowałam sobie brzuch dla własnej próżności, niech od razu wypierdala. Bo zakurwię z laczka i poprawię z kopyta. A gdyby nadal jakimś cudem żyła, w co szczerze wątpię, dobiję ją morderczym ciosem kung-fu-cyca.
Ale w takim razie, jak słusznie dopytywał Adam, skoro ślady po ciąży i porodzie przeszkadzały mi od lat, dlaczego zdecydowałam się na ich ukrycie dopiero teraz? To był dłuższy temat, na którego omówienie przyjdzie jeszcze czas.
– Powiedz mi, tylko naprawdę szczerze, czy taka ci się podobam? – spytałam jeszcze raz.
– A co dokładnie masz na myśli? Bo nie mogę się zdecydować, od czego zacząć – błądził ciekawskim wzrokiem po moim ciele.
– No… wszystko!
Nijak nie dziwiło mnie, że Adam mógł poczuć się nieco rozproszony aktualnym widokiem. Byłam bowiem ogolona. Calutka. Pierwszy raz, od kiedy byliśmy ze sobą, wydepilowałam się do absolutnego zera, co po moim wcześniejszym upodobaniu do wyjątkowo swobodnego zarastania musiało być dla niego nielichym wstrząsem. A do tego dorobiłam się pewnej… ozdoby. W pół drogi pomiędzy wzgórkiem a pępkiem widniał lśniący srebrem rozpostartych na niemal cała szerokość ...
... podbrzusza skrzydeł oraz odziany w zwiewną, perłowobiałą szatę, złotowłosy anioł. Czy raczej anielica, którą autorka zaopatrzyła – nie do końca zgodnie z pierwotnym intencjami – w miejscami wyjątkowo okazałe walory.
– Jesteś taka… chwila, moment! – Zmarszczył brwi, wreszcie domyślając się pewnych niewygodnych faktów. – A kto ci właściwie zrobił ten tatuaż?
I cóż miałabym ci teraz rzec, o, Adamie? Że udałam się w gościnę do panienki Sofii? A i owszem. Czy odwiedziłam jej pracownię? Tak. I to dalece więcej razy, niźli wymagały tego nasze wzajemne stosunki… zawodowe. Nie będę wszakże ukrywała, że twój niespodziewany wyjazd, mający na celu wizytację prowincjonalnych filii firmy, mimo mych początkowych obiekcji, okazał się mi wielce na rękę. Lecz zacznijmy od początku, bo zaraz się nam wszystko pochędoży.
Tak więc, nie zaczynając zdania od „tak więc”, po kolei:
Justin… Sofi? Sofia? Sofija? W sumie bez różnicy. Ona sama używała zamiennie chyba wszystkich możliwych form swojego imienia, więc i ja będę je odmieniała – lub nie – jak mi się tylko żywnie spodoba. I chociaż była po prostu naszą swojską Zośką, nigdy nie zauważyłam, by przedstawiła się komukolwiek i kiedykolwiek w ten akurat, najwłaściwszy przecież sposób. Nawet w najbardziej oficjalnej sytuacji. A kiedy raz czy drugi ja sama ją tak nazwałam, mało mnie nie pogryzła. Widocznie artystki tak mają, że muszą być we wszystkim wyjątkowe i oryginalne, nawet jeśli próżno szukać w tym sensu oraz celu.
Ano, jest ona moją… ...