Wspomnienia z dziecinstwa - Dorastanie
Data: 17.03.2020,
Kategorie:
Pierwszy raz
Autor: Venom
... opierając ręce z tyłu i wypinając klatkę. Jej ciało było prawie idealne, ale była dwa razy starsza ode mnie. W sumie to mogłaby być moją mamą. Zawstydzała mnie swoim przenikliwym wzrokiem. Do starszych odnosiłem się zawsze z szacunkiem, więc trudno mi było mówić jej po imieniu.
Sylwia w tym czasie namoczyła ręcznik w zimnej wodzie i przyłożyła mi go do brzucha, który ucierpiał najbardziej. Poczułem dużą ulgę.
- Widziałyśmy cię tutaj już wcześniej. Chyba lubisz pływać? - odezwała się Marzena.
- Bardzo. Przychodzę tu w tygodniu, a w soboty lub niedziele jeżdżę z rodzicami nad jezioro.
- Ja uwielbiam jeziora - wtrąciła się Sylwia - basen jest dla mnie za mały.
- Właśnie wybieramy się pojutrze nad jezioro, chcesz się z nami zabrać? - zapytała ciotka.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Znamy się tylko z widzenia, rozmawiam z nimi pięć minut i one zapraszają mnie na wycieczkę. W tamtych czasach ludzie o wiele częściej okazywali sobie życzliwość, nieśli pomoc, ale w kontaktach damsko-męskich byli też bardziej powściągliwi. Przynajmniej w tych kręgach, w których ja się wychowywałem. Nie wierzyłem, że to przypadek. Czułem, że może to być dla mnie nowe doświadczenie.
- No dobra, to gdzie się umówimy?
- Daleko masz do basenu?
- Nie.
- To bądź tu pojutrze o dziewiątej.
Przyszedłem na miejsce trochę wcześniej i okazało się, że dziewczyny już na mnie czekają. Zapakowałem się do auta z tyłu, obok Sylwii i ruszyliśmy. Marzena prowadziła samochód zręcznie, ale ...
... trochę za szybko. Kiedy wchodziliśmy w zakręty, koła lekko piszczały. Ciotka uśmiechała się i nuciła piosenkę która leciała w radiu.
- Nie przejmuj się, zawsze tak jeździ - powiedziała Sylwia, gdy napotkała mój pytający wzrok. - Mówi, że im szybciej jedzie, tym bardziej czuje się wolna. Po prostu trzymaj się, żebyś w coś nie uderzył głową. Złapała mnie za rękę i tak jechaliśmy przez resztę trasy. Gdy dojeżdżaliśmy, zauważyłem, że nie znam tej części jeziora. Przedzieraliśmy się wąską ścieżką przez las. Marzena musiała kilka razy omijać pniaki po drzewach, więc doszedłem do wniosku, że to nie jest droga dla samochodu.
- Na pewno dobrze jedziemy? - zapytałem na wszelki wypadek.
- Już dojeżdżamy.. O! proszę, jest!
Rzeczywiście, między drzewami zobaczyłem zielonkawą taflę jeziora. Gdy dojechaliśmy do samego brzegu, naszym oczom ukazała się niewielka polanka, a między tatarakiem, szerokie na dwa lub trzy metry, wejście do wody. Była to tak zwana "dzika plaża". Cisza panująca w tym miejscu zaskoczyła mnie. Z rodzicami zawsze jeździliśmy na kąpieliska strzeżone, z wypożyczalnią sprzętu i masą ludzi. A tu, ani żywej duszy. Ptaki, szum wiatru w koronach drzew i słoneczna polana. Dziewczyny szybko rozwinęły koc i zaczęły nosić rzeczy z samochodu. Po rozpakowaniu rozebrały się i ułożyły na kocu. Miały na sobie modne opalacze. Rozebrałem się do kąpielówek i skromnie usiadłem na skrawku ręcznika. Przyglądałem się ukradkiem opalającym dziewczynom i pod wpływem obserwacji poczułem ...