Mistrzowie królewskiej gry
Data: 18.03.2020,
Autor: onizgor76
16:51, 16:52. Z niepokojem patrzył na bursztynowe cyfry, jakie wyświetlały się na panelu jego volvo. Czas wlókł się niemiłosiernie. Nerwowo bębnił w kierownicę. Wycieraczki pracowicie zgarniały krople deszczu. Widział przed sobą tylko długi rząd czerwonych świateł. Od kilkunastu minut stał w korku na moście Dębnickim. Bezradnie patrzył na auta stojące przed nim. Dokładnie o godzinie siedemnastej rozpoczynał się comiesięczny turniej sekcji szachowej, której był prezesem. Musiał zdążyć. Szachy były jego wielką, życiową pasją. Zaczynał skromnie, w salce domu kultury w swej rodzinnej, niewielkiej miejscowości pod Krakowem. Potem poszedł na studia ekonomiczne do Krakowa i nadal grał w szachy w AZS. Po studiach został księgowym w jednej z dużych, zagranicznych firm. Po kilku latach ciężkiej pracy i siedzenia po godzinach został głównym księgowym. Zarabiał nieźle. No, w sumie bardzo dobrze. Mieszkał w nowym apartamentowcu na obrzeżach miasta. Sam. Codzienna rutyna nie sprzyjała jednak nawiązywaniu znajomości. Mimo swych 35 lat nadal był singlem i podczas niedzielnych obiadów musiał wysłuchiwać pytań rodziców, kiedy się wreszcie ustatkuje i pozna jakąś miłą dziewczynę.
W końcu auta stojące przed nim się ruszyły. Po chwili wjechał na parking przed domem kultury. Dokładnie o siedemnastej. Szybko wbiegł po schodach. W sali było kilkanaście osób. W większości starzy bywalcy.
- Witam państwa na comiesięcznym turnieju szachowym. Proszę wpisać swoje imiona na kartkach i zaraz ...
... wylosujemy przeciwników. – zwrócił się do oczekujących.
Szybko rozlosowano pary, rozdano szachownice i zegary, a potem rozpoczęła się gra. Wylosował partnerkę, którą po raz pierwszy widział na turnieju. Miała chyba nieco ponad trzydzieści lat. Zgrabna brunetka, ubrana w czerwoną, przylegającą do ciała sukienkę.
- Dzień dobry. Waldek. – podał jej dłoń w powitaniu.
- Natalia – odpowiedziała dziewczyna. Jestem tu pierwszy raz, ale sporo słyszałam o waszych turniejach.
- Cieszę się, że możemy razem zagrać. – odpowiedział. Wziął do ręki dwa piony i zamknął w dłoniach.
- Białe, czy czarne? – zapytał Natalię wyciągając ręce przed siebie.
Wylosowała białe. Ustawili piony na szachownicy.
- Skoro słyszałaś o naszych turniejach, to zapewne wiesz, że każda partia, to pewna, niewielka suma. Tak, żeby dodać emocji grze. – zwrócił się do dziewczyny.
- Słyszałam. To jaka jest teraz stawka? – zapytała Natalia.
- Sto złotych za wygraną partię. – odpowiedział i sięgnął do portfela.
Dziewczyna bez wahania wyciągnęła z torebki zielony banknot.
Zaczęli grę. Jej debiut był przewidywalny. Zaczęła dość znanym otwarciem węgierskim, czyli pionem na G3. Po kilkunastu ruchach dał jej mata. Wyciągnął rękę.
- Dziękuję za ciekawą grę. Zapraszamy za miesiąc. – uśmiechnął się do dziewczyny.
- Bardzo miło się grało. Widzę, że mogę się tu sporo nauczyć – uśmiechnęła się Natalia.
Grali na zasadzie „wygrany z wygranym”. W drugiej partii rozgromił w dziesięciu ruchach ...