Przekwitajacy mak
Data: 21.03.2020,
Kategorie:
Geje
Autor: orfeusz
... zapukała w okno, aby zbudzić rodzinę. Pomyślałem: teraz umarł, to było to. Ale to nie było to, najstraszniejsze dopiero miało się zacząć.Siedziałem przy Manuelu, trzymałem jego rękę, w której nie było już siły, trzymałem jego piękną dłoń w swoich rękach tkwiących w gumowych rękawicach, trzymałem go, a on patrzył w górę, w sufit. Może co 30 sekund robił wdech, głęboki i głośny, jakby to maszyna zasysała powietrza; natychmiast następował wydech. Potem była cisza. Po pewnym czasie, długim jak cała wieczność, znowu zaczerpnął powietrza, wciągnął je jak automat i natychmiast wypuścił. Potem było spokojnie, jednak oddech znów się powtórzył. Cello wbiegła na górę i chciała przyłożyć na ranę kompres.- Za późno - powiedziałem - takiego krwotoku już się nie powstrzyma.Przyszli Lina i Eulogio, ale zaraz znowu wyszli. Siedziałem w kalesonach przy Manuelu, trzymałem jego rękę, nadal oddychał jak automat, nie przestawał. Wcale nie chciał przestać. Po prostu nie umierał; trwało to straszliwie długo. Leżał, moja miłość i mój mąż, leżał w swojej krwi, w tej niebezpiecznej, czerwonej krwi, oznaczającej życie i śmierć, i bardzo powoli umierał.Powtórzyłem nasze zdanie, aby go nie zapomniał, abym mógł znów go rozpoznać. Wydaje mi się, że jego uszy już nie słyszały, jego mózg się wykrwawił, ale jego dusza musiała tu jeszcze być. Jeśli dusza istnieje, to musiała mnie usłyszeć. Chcę wiedzieć. tak bardzo chcę wiedzieć, że Manuel żyje w wieczności.Nareszcie umarł, może po piętnastu minutach tego ...
... straszliwego oddychania. Miałem nadzieję, że to nieprawda. Trzymałem jego rękę, jego piękny rękę, która jeszcze dwie i pół godziny temu tak żywo i ciepło otaczała moje męskość, trzymałem jego martwą rękę i rozpłakałem się. Jakże inaczej wyglądał, był taki spokojny, zupełnie spokojny, cały we krwi.Teraz nie żyjesz, jesteś całkiem martwy. A ja sam, zupełnie sam na świecie. Mój maż, moja miłość nie żyje. Minęło, skończyło się. Leżysz tu martwy w swej krwi, jak przekwitający mak. Kwitłeś intensywnie i cudownie. Teraz leżysz, zmarły młodo, we krwi, jak mak, który umiera zaraz po osiągnięciu szczytu swojej urody. Teraz, kiedy w Niemczech opadły liście, leżysz martwy jak one tam w kraju, który zaczynał już być twoim domem.Martwy! I cała ta krew! Przejęło mnie to strachem, płakałem.- Przestań płakać - powiedziała Lina - chcesz, żeby Manuel się przestraszył, przecież on cię słyszy!Przestałem, aby ci nie przeszkadzać, a po trzech minutach Lina zaczęła strasznie płakać. Nieżywy, nieżywy, nieodwracalnie z chwili na chwilę.Wszyscy wyciągnęliśmy rękawice, umyliśmy cię, ubraliśmy w nowe rzeczy, wyrzuciliśmy do śmieci wszystko, co zetknęło się z krwią. Cello zabandażowała ci szyję i kiedy przyszedł Abelardo, byłeś już prawie gotowy; leżałeś ubrany w swe białe spodnie i białą koszulę.Zdjąłem ci z palca naszą ślubną obrączkę. Potrzebowałem jej, aby być wolny, aby poczuć się wolny. Potrzebowałem tego symbolu, musiałem go odebrać. Dopóki śmierć was nie rozłączy: to była rozłąka, więc odebrałem ...