Jestem wykladowca. Odcinek I
Data: 27.03.2020,
Kategorie:
Nastolatki
Autor: Prof. Jan Wysocki
Jestem wykładowcą. Odcinek I
Sesja egzaminacyjna, która zmieniła wszystko.
To mój pierwszy wpis z dłuższej serii, jaką chciałbym wam opowiedzieć. Nazywam się Jan Wysocki, mam 41 lat i jestem wykładowcą na jednej z większych uczelni w naszym kraju. Wykładam historię idei. Czy to jest istotne? Odrobinę, ponieważ chcę opowiedzieć Wam o moim życiu od kulis, w którym główną rolę grają właśnie moje studentki. Ale po kolei.
Muszę zacząć od tego, że przez pewien czas przechodziłem coś w rodzaju kryzysu. Rozstałem się z narzeczoną po kilku latach poważnego związku, a moja habilitacja utknęła w martwym punkcie. Gierki uczelniane i karierowiczostwo moich kolegów wykładowców skutecznie sprowadziło mnie na ziemie, przez co nieco przygasł mój zapał do nauczania. A musicie wiedzieć, że do swojej pracy zawsze podchodziłem z pewnego rodzaju misją. Zwłaszcza że uwielbiam pracować z młodymi, pełnymi zapału ludźmi, a tych nie brakuje na naszej uczelni. Zwłaszcza studentek, które zdecydowanie przeważają, jeśli chodzi o nauki humanistyczne.
Cóż, z marazmu wyrwała mnie ostatnia sesja egzaminacyjna.
Nie spodziewałem się po niej niczego odkrywczego. Na początku mojej pracy uwielbiałem okres egzaminacyjny – specjalnie organizowałem egzamin ustny z mojego przedmiotu. Lubiłem rozmowy ze studentami, ich kombinatorstwo, pomysłowość, a czasem autentyczną inteligencję. Ta zresztą najbardziej interesowała mnie u studentek, które swoim flirtującym tonem głosu próbowały przekonać mnie, że ...
... wiedzą ciut więcej niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Zwykle bywałem odporny na ich względy, nawet jeśli pozwoliłem sobie na nieco frywolniejszą uwagę lub sprośny żart. Zawsze jednak w ramach pewnej przyzwoitości, którą nieco sztucznie sobie narzuciłem. Nawet nie wiecie, jak dobrze było w końcu się przełamać i zacząć żyć pełnią życia.
To był ostatni egzamin pierwszego roku. Podałem studentom zakres materiału, który mnie interesował, więc spodziewałem się, że wszyscy będą przygotowani przynajmniej na 3. I większość była. Wpuszczałem wszystkich pojedynczo, bo tak najlepiej jest mi się skupić na rozmowie. Kolejne dziewczęta ubrane w ciasne, opinające tyłki spodnie wchodziły do sali. Kilka z nich miało na sobie również spódniczki – w końcu mieliśmy wyjątkowo upalny maj. Nie ukrywam, że mój wzrok wędrował z oczu dziewcząt na ich piersi, nogi i uda. Część nawet nie zorientowała się, że ich spódniczki zadarły się na tyle wysoko, że mogłem dostrzec miejsce, w którym kończyły się pończochy. Nieziemsko kręcił mnie ten widok. Upalny dzień połączony z moim nieco melancholijnym nastrojem sprawił, że zamiast słuchać, co mają mi do powiedzenia, fantazjowałem, mierząc kolejne dziewczęta z góry do dołu. Stukanie ich obcasów tylko jeszcze mocniej mnie nakręcało.
Egzamin zbliżał się do końca. Na korytarzu została ostatnia osoba, reszta mogła się rozejść, ponieważ oceny wpisywałem od razu do indeksu. Nikogo tego dnia nie oblałem, choć pewnie mógłbym to zrobić. Niejedna osoba na to ...