- 
        Tajemnicza księga.IV
 Data: 23.10.2025, Kategorie: Nastolatki Twoje opowiadania Autor: Czarodziej
 ... torby. – Zerwijmy jeszcze trochę. Melania zapiszczała z rozkoszy, wierzgając nogami, jakbym był koniem, na którym jeździła. Wydawała się bardzo pobudliwą młodą nastolatką. Przenosiłem ją z owocu na owoc, zrywając kilka, aż jej torba była pełna, a ona zrywała śliwki dalej i podawała mi je, żebym włożył je do pozostałych. - Nigdy nie nazrywałam ich tak wiele - powiedziała podekscytowana. — To nam wystarczy na kilka dni. - Czyli za kilka dni znowu możemy się tu spotkać? – spytałem. - Śliwki. Są naprawdę słodkie i takie miękkie – powiedziała. - Zerwijmy jeszcze jedną. Tą -- wskazała z podnieceniem -- Spójrz, jaka jest duża. Uniosłem głowę, próbując coś zobaczyć. Owoce były naprawdę duże i bardzo soczyste ale ten konkretny był tak duży jak piłka do tenisa. Wydawało się, że pęcznieje od soczystej dojrzałości. - Czy dasz radę do niej dotrzeć? Jest naprawdę wysoko - spytałem. - Oczywiście, że mogę - wykrztusiła, sięgając ramionami tak wysoko, jak tylko mogła - Podnieś mnie wyżej. Dałem z siebie wszystko. Wydawało się, że to za mało. Widziałem, jak jej palce ledwo muskają spód owocu. Nie mogła go jednak zerwać. - Wyżej - zaśmiała się - Chodźmy, proszę pana. Wytężyłem się, jak tylko mogłem. Byliśmy już prawie gotowi. Wstałem na palcach, nogi mi się trzęsły – lekko podniosłem ją pod pachami nad głowę. - Chyba... Rozumiem... Tak - poczułem nagły ciężar ciągnący mnie do przodu, jak kamień trzymany wysoko nad głową. Krzyknąłem, gdy przewróciliśmy się do przodu. Próbowałem ... ... upaść, żeby Melania uderzyła o mnie zamiast w ziemię i poczułem, jak coś lepkiego rozpryskuje się na moich łopatkach, gdy dziewczyna wylądowała na moich plecach. - Ojej! - zamortyzowałem upadek rękami najlepiej jak umiałem. Melania stoczyła się ze mnie, śmiejąc się histerycznie. - O mój Boże — wrzasnęła wśród śmiechu. Jęknąłem i spojrzałem w górę. Duży owoc eksplodował, przygniatany do mnie jej ciężarem jak i wszystkie inne znajdujące się w jej torbie. Wyglądało na to, że w środku są miękkie i mają małą pestkę. Sok śliwkowy i lepkie kawałki owoców pokrywały jej sukieneczkę wszędzie i całe moje plecy. - Aaaagh - Melania roześmiała się, potrząsając ramionami - Jest taki lepki. Och, zrobiło się ich wszędzie - zachichotała maniakalnie, a potem spojrzała na mnie z udawaną powagą - To pana wina. - Mooojaaa... wina?! - zaprotestowałem - To ty trzymałaś to cholerstwo i tą torbę. - Cóż, miał mnie pan trzymać stabilnie! - Melania podniosła kawałek mazi z brzucha i rzuciła nim we mnie. - Co robisz? - zaśmiałem się, odbijając maź – Przestań. Melania zaskrzeczała żartobliwie i zaczęła rzucać we mnie kolejnymi kawałkami owoców. Było tego bardzo dużo. - To nie fair - odrzuciłem niektóre kawałki z powrotem, a ona zawyła ze śmiechu. Rzucaliśmy w siebie lepkimi kawałkami owoców jak szaleńcy. Duży kawałek uderzył mnie w twarz, nawet gdy próbowałem się uchylić i poczułem smak słodkiego soku w ustach. — Otóż to - skoczyłem na nią, rzucając ją na trawę. Melania wpadła w histerię ze śmiechu. ...