Old Friends (II)
Data: 31.03.2020,
Kategorie:
porno,
przyjaciele,
Sex grupowy
retrospekcja,
Autor: Miguel
... nienaruszalną samokontrolą. Kochali się bardzo dojrzałą miłością, pełną akceptacji wobec różnic wieku i temperamentu, pełną zaufania, taką, która jest już na zawsze. Nie bał się więc o mnie, ufał i mi, a ja nie zamierzałem tego zaufania zepsuć. Dla Mai było to trochę jak podpałka do grilla, gdy lubiła drażnić się ze mną, wytyczać granice i ciągle lekko je naginać, zaś dopiero przy nim rozkręcała się jak tornado, traktując mnie niemal jak powiernika ich intymności. Byliśmy zresztą w swoim towarzystwie często, czasem na saunach, czasem śpiąc w namiocie nie mieliśmy zbyt wiele miejsca by powstała między nami jakakolwiek bariera prywatności.
***
Tego dnia zaplanowaliśmy mały, niemal spontaniczny – co w Marka słowniku znaczy zaplanowany w mniej niż tydzień – wyjazd w góry. Mai 27 urodziny zbiegały się dość blisko z moimi imieninami, więc postanowiliśmy to uczcić w jakimś lepszym miejscu, oderwać się od codzienności i pozwolić sobie na głębszą szklankę whisky bez telefonów, biegu i bezustannie czyhających na nas demonów, zwanych obowiązkami. Komputer wybrał dla nas dwupokojowy, całoroczny domek gdzieś na Podhalu, w miejscu, do którego o tej porze roku dojechać można zapewne tylko SUV-ami z napędem na cztery koła. Szczęśliwie Marek właśnie takie auto miał, nie mieliśmy więc żadnych obaw ani o dojazd, ani o przestrzeń na bagaże, grube śpiwory, czy też drewno do kominka. W powietrzu wisiał bardzo fajny wyjazdowy dreszczyk i choć zarówno Maja, jak i ja byliśmy wobec siebie ...
... swobodni, jak zawsze, trudno było nam powstrzymać się przed głodnymi spojrzeniami i udawać, że nie pamiętamy tamtej wyjątkowej nocy. Poza tym ta Przekora za nic w świecie by sobie tego nie odpuściła. Ubrana w elastyczną ciepłą spódniczkę, grube getry, rozciągnięty gruby sweter, sportową białą kurtkę i kolorową czapkę zasiadła koło kierowcy. Ja, z tyłu, mogłem więc rozsiąść się jak w limuzynie, podziwiając ginące w czapach śniegu drzewa przy drodze.
Marek włączył jakiś smooth jazz. Słońce, które dość skąpo darzyło nas światłem o tej porze roku zaczęło się już chować i w aucie panował półmrok. Oparty wygodnie o kanapę przymknąłem oczy, patrząc jednak na świat leniwie. Odpoczywałem, patrząc przez wpół zamknięte powieki jak prawa dłoń Marka gładziła udo Mai. Byli raczej pewni, że śpię. Przesuwał dłoń jakby chciał nakarmić ją jej ciepłem, wędrowała pod spódniczkę, by po chwili wrócić i spróbować znów… Powolutku, lecz tak by to widział, uniosła się w pewnej chwili by podciągnąć spódniczkę wyżej i rozchyliła nogi, na tyle na ile pozwalał jej fotel… - Wiesz kolego, te skarby muszą poczekać, pomyśl sobie o nich, pomyśl jak mokra teraz jestem, ale… nie waż się dotykać, bo po łapach – powiedziała głośno tak, by porządnie go zakłopotać, a i ja zbudziłbym się z pewnością, gdybym spał. Pyskata Łobuzica - jak ją nazywałem w myślach i na jawie – uwielbiała się droczyć, a im bliższa to osoba tym bardziej. Był to więc dla mnie niemal komplement gdy zawstydzała nas jednego przed drugim, a sama ...