-
Dzień w Londynie
Data: 03.04.2020, Kategorie: londyn, Oral Zdrada ex, seks, Autor: juliabe
... wspominać, jak na mnie patrzyłaś, gdy będzie mi źle. Nie, nie będę udawać, że to się nie wydarzyło. Bardzo się, kurwa, cieszę, że tak się stało. Westchnęłam. – Ale nie martw się, oczywiście, że nikomu o tym nie powiem – dodał uspokajającym tonem. – Ja też nie – no, może Majce, będę się musiała jakoś wytłumaczyć, zresztą na pewno sama się już domyśliła, o co chodzi. – Oczywiście – ubierał się powoli. – Ty nie powiesz, ja nie powiem. – Oczywiście. Oddasz mi bieliznę? – Nie. – Zbok – westchnęłam. – Jeszcze przez godzinę twój zbok – objął mnie od tyłu i ugryzł w szyję. – Będę za tobą tęsknić, wiesz? Bardziej, niż przez te wszystkie lata. – Wiem – obróciłam się w jego ramionach i objęłam go. – Mój Londyn… to ty. Philip uregulował rachunek za pokój, a profesjonalnej recepcjonistce nawet nie drgnęła powieka. Ciekawe, czy się domyślała, co robiliśmy i kim dla siebie byliśmy? Może tak, może nie, pewnie miała to totalnie w dupie i chciała jak najszybciej skończyć zmianę i iść do domu, albo na randkę. Wyglądała jak ja dekadę temu, gdy podekscytowana kończyłam pracę za barem i jak na skrzydłach biegłam na spotkania z Philipem, na których robiliśmy dokładnie to, co tej nocy. W taksówce milczeliśmy, ale trzymaliśmy się za ręce. Pod domem Majki pocałowaliśmy się i przytuliliśmy ostatni raz i przebiegłam w deszczu prosto pod jej drzwi. Odwróciłam się ostatni raz, Philip pomachał mi i wsiadł do taksówki. Maja otworzyła mi w piżamie i wpuściła mnie do środka. ...
... Nawet nie była zdziwiona ani oburzona. – Jak w filmie – powiedziała tylko, gdy przedstawiłam jej bardzo ocenzurowana wersję wydarzeń. – Nigdy nie rozumiałam, dlaczego się rozstaliście, ale myślałam, że nawet taka miłość mija po takim czasie. – To nie miłość – prychnęłam znad kubka kawy i papierosa. Byłam na wakacjach, mogłam sobie zapalić. Majka pokiwała głową. – Oczywiście. Więc co to? – Pomyłka, Maju. Pomyłka. Przez kolejne dni realizowałam mój pierwotny plan. Po szarym, zimnym poranku, lato wróciło ze zdwojoną siłą. Odwiedzałam ulubione miejsca i chodziłam w zupełnie nowe. Spotykałam się z dawnymi znajomymi i przyjaciółmi, którzy zostali w Londynie. Robiłam zdjęcia, chodziłam na wystawy, pyszne brunche i kolacje, wieczory spędzałam z Mają w pubach, pijąc ulubiony cydr, lub na wspólnym oglądaniu seriali i pogaduchach. Urlop upływał dokładnie tak, jak sobie wymarzyłam i zaplanowałam, bo udawałam, że mój pierwszy dzień w Londynie był po prostu snem, mrzonką, kawałem, który spłatał mi wytęskniony mózg pod wpływem dobrze sobie znanych obrazów i wspomnień. Moje ciało już mi o nim nie przypominało, telefon uparcie milczał, powoli odzyskiwałam spokój. To się nie wydarzyło. Znów byłam przykładną matką i żoną na wycieczce, prezesową na urlopie, panią po trzydziestce odwiedzającą miasto młodości. Philip był tylko wspomnieniem, znowu nie istniał, nie było go przecież od dziesięciu lat. Koniec, kropka, co było, a nie jest, to nie jest. Znowu mogłam oddychać ...