Korporacyjne intrygi (III)
Data: 11.04.2020,
Kategorie:
biuro,
praca,
żona,
Zdrada
Autor: armageddonis
... drzwi, po czym padając na kolana, powoli ruszyła w moim kierunku...
***
Spojrzałem na zegarek. Godzina 18:30. Czas wracać do domu.
Krystyna zbierała z podłogi swoje ciuchy. Powoli zakładała pończochy, patrząc mi w oczy. Uśmiechnąłem się. Jest boginią.
- Krystyno, będę się zbierał - stwierdziłem, dopinając guzik marynarki. - Nie planuj proszę żadnych spotkań na jutrzejszy dzień.
- Oczywiście, panie Prezesie - odpowiedziała, zbierając z twarzy resztki mego nasienia i oblizując palce.
Wyszedłem z gabinetu pozwalając mej sekretarce na ogarnięcie się i udałem się do samochodu.
Po 20 minutach jazdy byłem już w domu. Jako iż w dniu jutrzejszym czekało mnie sporo pracy udałem się od razu do swojego gabinetu, by przygotować odpowiednie dokumenty. Przechodząc obok pokoju syna zobaczyłem Igę, jego dziewczynę. Rozmawiała z nim, śmiejąc się beztrosko. Trzeba przyznać, że miał chłopak gust.
Iga była 18-letnią uczennicą liceum, do którego uczęszczał również mój syn. Wysoka i długonoga, o pełnych, kobiecych kształtach, przyciągała spojrzenie. Długie i gęste, proste blond włosy wiązała w kucyk. Gdyby tego nie robiła, włosy sięgałyby do połowy pleców. Krągłe piersi były ciasno opinane przez koszulkę na ramiączkach. Zielone oczy iskrzyły się nieustannie. Zauważyła mnie i skinęła głową, rumieniąc się. Odpowiedziałem uśmiechem i skręciłem w kierunku gabinetu.
Zdjąłem marynarkę i zostawiłem ją na wieszaku. Podszedłem do barku. Nalałem do szklanki obfitą porcję ...
... whisky. Johnnie Walker Black. Śniadanie Mistrzów. Usiadłem przed biurkiem i rzuciłem okiem na dokumenty. Cholera, sporo tego. Mówiąc szczerze, nie bardzo miałem do tego głowę, wstałem więc i podchodząc do głębokiego, skórzanego fotela, zapadłem się w nim z błogim westchnieniem. W tym momencie do gabinetu weszła Maria. Pomimo dość wczesnej pory miała na sobie szlafrok, zaś rozpuszczone włosy spływały falami na jej ramiona.
- Witaj kotku – zamruczała. - Jak było w pracy?
- Jak zwykle – odparłem. - Zarząd wysunął kolejną bezsensowną propozycję, oczywiście odrzuciłem ją. No i obsadziliśmy w końcu wakat szefa projektu FRANQ-TRANS.
- Ktoś znajomy? - spytała niewinnie.
- Nie, wiesz że gardzę nepotyzmem - odpowiedziałem z przekąsem.
- Ma na imię Marlena, świeżo po studiach. Automatyka i Robotyka oraz Inżynieria Materiałowa. Na UG oczywiście.
- Jaka jest? - spytała Maria, siadając mi na kolanach i kładąc dłoń na mej męskości.
- Bardzo profesjonalna - odparłem, uśmiechając się i wkładając dłoń pod jej szlafrok. - W każdym razie, myślałem, że skorzysta ze swych zdolności oralnych by mnie przekonać. Zaskoczyła mnie. - Moja dłoń wędrowała coraz wyżej, wzdłuż nogi mej żony. - Cóż, ważne że zdobyła posadę i jutro przychodzi na szkolenie.
- Szkolenie powiadasz - wyszeptała z szelmowskim uśmiechem Maria, czując jak mój palec wskazujący wsuwa się między jej wargi sromowe. Poczułem jej dłoń, rozpinającą mój rozporek i guzik od spodni.
- Zanosi się na ciekawy dzień - ...