197siedem
Data: 08.06.2019,
Kategorie:
Lesbijki
Pierwszy raz
Autor: monikajastrzebska
... określenie, ale nie przychodziło jej do głowy nic lepszego. „Gdybym była chłopakiem, chyba bym się w niej zabujała. Co ja gadam, nie chyba, ale na pewno.” Nagle zrozumiała, że znów od jakiegoś czasu nie spuszcza oka z Nowej. „Chyba zgłupiałam, co ja robię?” – gwałtownie wstała i wtedy dostrzegła na sobie jej wzrok. A może się tylko tak zdawało, bo już po chwili Nowa leżała na parkiecie po widowiskowej paradzie. „Brawo Ania” – usłyszała pochwałę Żyrafy.
„No tak, Nowa to przecież Ania.” Usiadła. Tymczasem grające znów zmieniły pozycje. Teraz Nowa skryła się za siatką. Monika dyskretnie próbowała się wychylić i coś dostrzec, ale gęste sznurki skutecznie to uniemożliwiały. Tak od niechcenia podniosła się i zrobiła parę kroków wzdłuż linii. Właśnie była krótka przerwa, bo któraś z dziewcząt pobiegła po piłkę, po tym jak ta chwilę wcześniej wylądowała na balkonie sali. Spojrzała i zamarła – Ania patrzyła wprost na nią. I tym razem na pewno nie był to przypadek. Chyba nawet dostrzegła coś jakby uśmiech na jej twarzy. Monika poczuła się jak ktoś przyłapany na gorącym uczynku. Czuła, że robi się purpurowa. Błyskawicznie się odwróciła i wyszła z sali, zanim ktokolwiek zdołał zauważyć jej zmieszanie. Wsunęła twarz pod strumień chłodnej wody w szatni. Po chwili ochłonęła.
Powoli wróciła do sali i usiadła na ławce. Nie spoglądała już na parkiet. Dziewczyny grały, a ona usiłowała myśleć o nadchodzących wakacjach. I właśnie wtedy po kolejnym gwizdku i przegrupowaniu na parkiecie, tuż ...
... naprzeciw niej stanęła Ania. Odwrócona twarzą w stronę sali oczekiwała na zagrywkę. Monika miała ją na wyciągnięcie ręki. Nie mogła się już powstrzymać. Wpatrywała się bezwstydnie w jej nogi. „Śliczne, tak, śliczne” – powtarzała w myślach i starała się nie uronić nic z tego widoku. Jeśli wzrokiem można dotykać, to ona to właśnie robiła. Dotykała, muskała, pieściła. Brakowało jej tchu i nie myślała już, czy ktoś to widzi czy nie. Było jej wszystko jedno. Czuła fizyczną bliskość. Gorąco podeszło jej do gardła.
W tym momencie zabrzmiał dzwonek. Żyrafa zagwizdała i dziewczyny zakończyły grę. Monika, wciąż na wpół przytomna, szybko wyszła. W biegu złapała torbę i zdjęła kurtkę z wieszaka. Przemknęła przez pusty jeszcze korytarz szkolny i wybiegła na zewnątrz.
Ochłonęła dopiero w mieście. „Co mi strzeliło do głowy? Co ja wyprawiam? Chyba do reszty zgłupiałam” – pytała i zarazem odpowiadała sobie sama. Zatrzymywała się co chwilę, gapiła na wystawy, ale nic nie widziała. W głowie kłębiły się myśli. „Kretynka jestem. Co ona sobie o mnie pomyśli? A jak się zapyta, dlaczego tak się na nią gapiłam? Co ja jej powiem? Prawdę? A jaka jest prawda? Co to w ogóle było? Boże, co się ze mną dzieje?”
Wieczorem w telewizji była Kobra. Monika wpatrywała się w ekran, ale myśli uparcie wracały do tego, co wydarzyło się w szkole. Problem w tym, że ona sama nie wiedziała, co tak naprawdę się stało. To siedziało jedynie w jej głowie. To fakt. Ale było to coś ważnego, niezwykłego i niepojętego. ...