Klub Royal. Pan Śmietanka
Data: 16.04.2020,
Kategorie:
prostytutka,
klient,
pieszczoty,
dojrzały,
Autor: Dandelion
Zawsze strasznie mi się podobało stwierdzenie, że prostytucja to "łatwe pieniądze", albo "przyjemny szmal", ilekroć słyszałam coś takiego, po prostu zwijałam się ze śmiechu. Nie wiem, skąd w ludziach takie przekonanie, może wymyślił to jakiś nieborak odwiedzający takie przybytki, jak ten nasz, a reszta podchwyciła? No bo pomyślcie sami: jaki normalny, zdrowy, młody, trzeźwy człowiek pójdzie w takie miejsce, kiedy na ulicach roi się od miłych, ładnych i normalnych dziewczyn? Czy odpowiedź nie nasuwa się jedna? W każdym razie w tym przypadku odpowiedź nigdy jeszcze tak bardzo nie zależała od strony, z której się na to wszystko patrzy.
Wszyscy mężczyźni bywający w Klubie mieli jakąś skazę, każdy jeden. W przeciągu całego swojego pobytu tam, nie spotkałam żadnego normalnego. Nigdy nie zapomnę jednej z moich koleżanek po fachu, która notorycznie uciekała do swojego "milaczka" (była Czeszką), poznanego gdzieś na mieście, twierdząc, że ona też musi od czasu do czasu mieć seks. Używała nieco innych określeń, ale ich nie przytoczę, bo nie przepadam za wulgaryzmami w słowie pisanym.
Chociaż z początku praca w Klubie sprawiała mi sporo frajdy, bo jednak takie życie odbiegało bardzo od nędznej egzystencji, którą wiodłam w naszym ukochanym kraju, to nie mogę powiedzieć, by zawsze było różowo. Mężczyźni zjawiali się różni, jedni mili i czyści, inni już trochę mniej. Parę razy trafiłam na naprawdę złych ludzi. Jednak gdybym zaczęła się o tym rozpisywać, to by się to nie nazywało ...
... "opowiadanie erotyczne", tylko "horror". Podsumowując: nigdy nie miałam przyjemności obsługiwać Richarda Gere, ale też żadna z nas nie była Julią Roberts - taka mała dygresja.
Wracając do sedna: tytułowy Pan Śmietanka był przez kilka miesięcy jednym z moich stałych klientów, bardzo go lubiłam. Zresztą wszystkie dziewczyny, które miały przyjemność z tym panem nie mogły się nachwalić. Trochę byłam zdziwiona na początku, zanim go jeszcze poznałam, bo sądząc z opisów, wyglądał mi raczej na dziwaka. Po pierwsze, Pan Śmietanka, a tak naprawdę Oscar, miał 69 lat i był emerytowanym politykiem, naturalnie żonatym, dzieciatym i z gromadką wnuków. To jak na warunki Klubu jeszcze mieściło się w normie, bo trafiały się o wiele dziwaczniejsze elementy. Tylko ta jego śmietanka... Ale zacznę może od samego początku:
Jedną z pierwszych osób, jakie dane mi było poznać w Klubie, była Aga. Aga rezydowała od jakichś dwóch miesięcy, ale była to recydywa, ponieważ wcześniej wróciła do Polski, by z tylko sobie znanych przyczyn zawitać ponownie w Royal. To właśnie na nią wypadło, by wtajemniczyć nową koleżankę i w tym wypadku miałam wiele szczęścia, ponieważ zostałyśmy prawie od razu przyjaciółkami nie tylko od serca. Aga miała 25 lat, ale wszystkim wmawiała, że ma 40... Był to dziwaczny, ale skuteczny chwyt: zniszczona przez życie i alkohol, wyglądała na dużo więcej lat niż miała, jednak z drugiej strony nikt nie dałby jej czterdziestki! Kiedy mi powiedziała, że ma czterdzieści lat, szczęka mi ...