Klub Royal. Pan Śmietanka
Data: 16.04.2020,
Kategorie:
prostytutka,
klient,
pieszczoty,
dojrzały,
Autor: Dandelion
... opadła... A w życiu, mówię, niemożliwe, wyglądasz przecież fantastycznie, to chyba jakiś cud! I wszyscy tak właśnie reagowali, łapiecie, o co chodzi?
Aga oprowadzała mnie po domu, pokazała mi nasz pokój (bo miałam mieszkać właśnie z nią), zaprowadziła do łazienki i do wspólnej mikroskopijnej kuchenki. Bo my, dziewczyny z Club Royal, miałyśmy całe piętro kamienicy dla siebie. Nie było tam żadnych szczególnych wygód, ale bardzo przyzwoite warunki, o jakich wcześniej mogłam tylko marzyć. Łazienka z prysznicem i ciepłą wodą... Wygodne łóżka... Coś na kształt dywanów na podłogach... W moim przekonaniu to był pałac po prostu, a najbardziej zauroczyła mnie kuchenka, w której mogłam sobie osobiście coś ugotować, jakby mnie naszła taka ochota! Sadząc po pajęczynach w zlewie dziewczyny rzadko miały ochotę na pichcenie, jednak dla mnie był to istny Wersal.
Aga pokazała mi wspólną lodówkę i półkę w niej, którą sobie mogłam zająć. Nie miałam chwilowo nic do jedzenia, więc tylko napisałam karteczkę z moim imieniem, co nie wiedzieć czemu rozbawiło moją uroczą przewodniczkę do łez. Wtedy też właśnie pokazała mi ś m i e t a n k ę. Była to zwykła śmietanka w sprayu, już nie pamiętam jakiej firmy, ale Aga powiedziała mi, że nie wolno jej pod żadnym pozorem ruszać, ponieważ jest ona osobistą własnością Oscara i tylko on może z niej korzystać. Nie wiedziałam, kim jest Oscar, ale obiecałam Adze, że nigdy, przenigdy nie tknę tego lodówkowego Świętego Graala, choćbym miała nie wiem jaką ...
... chęć na bitą śmietanę. Wtedy moja przewodniczka opowiedziała mi, jak to któregoś razu jakieś nowe i niewtajemniczone dziewczyny po prostu wzięły i tę śmietankę zjadły, a że nikt nie zauważył, to brak wyszedł na jaw dopiero, jak się Oscar zjawił i straszna haja była z tego powodu. Pysio musiał w środku nocy pędzić na Tankstelle, a Oscar przez długi czas miał uraz i nie przychodził do Klubu.
Minęło kilka tygodni, w czasie których zaznajomiłam się z pracą w Klubie i jego mieszkańcami oraz częścią klienteli. Co nieco przeżyłam, parę razy się "przewiozłam", jak to się mówi. Wiedziałam już, że najlepszymi klientami są Niemcy, Włosi są hałaśliwi i cwani, Turcy brutalni, Rosjanie nieobliczalni, a Polacy... Z przykrością muszę stwierdzić, że Polacy byli najgorsi. Z początku myślałam, że spotkać kogoś, kto mówi w tym samym języku tak daleko od domu, to istny dopust Boży. Niestety, moi rodacy znajomość języka wykorzystywali by nam ubliżać (pewnie i inni nam czasem ubliżali, ale swoich niestety rozumiałyśmy), nieodmiennie zjawiali się mocno wstawieni, a kiedy w związku z tym na pokoju im "nie szło", potrafili być naprawdę przykrzy. Na szczęście odwiedzali Klub sporadycznie, jednak mimo to o żadnym z nich nie jestem w stanie powiedzieć dobrego słowa.
Nadszedł też dzień Pana Śmietanki. Jeszcze zanim zeszłyśmy do pracy, Aga wzięła mnie na rozmowę i w kilku zdaniach wyjaśniła mi, że jest to właśnie ten czwartek miesiąca, w który odwiedza nas Oscar, a ponieważ on zawsze bierze nową ...