Wizja Walczaka
Data: 26.04.2020,
Kategorie:
hipnoza,
prezes,
Autor: starski
... wyszedł z niejakim trudem z samochodu. – Przesiadamy się do tyłu – zarządził.
- Tak jest.
Z tyłu siedział już jakiś młody człowiek, którego Walczak nie znał, wraz z drugim, ciemnej karnacji jegomościem, ubranym w dziwnie haftowany garnitur i z wąsami jak z indyjskiego filmu. Na głowie, miał też niewielki, granatowy turban. Prawdziwy Hindus. Walczak zawahał się chwilę, ale ukłonił się wreszcie i usiadł naprzeciwko obu.
- Walczak – zaczął prezes, gdy sam już zajął miejsce obok.– Nowa era, nowe czasy!
- Tak jest panie prezesie. - Limuzyna ruszyła.
- To jest pan Herman – wskazał grubą dłonią „Hindusa”.
- Andrzej Walczak, bardzo mi miło – Walczak ukłonił się i trochę niepewnie wyciągnął rękę.
- Herim el Saueh – odpowiedział śniadoskóry, ściskając podaną mu dłoń.
- Bill Cogan – dorzucił się młodszy, również ściskając rękę Walczaka.
- Bil, nalej coś wreszcie – rzucił prezes Cichoń, bo coś ciężko mi wystartować.
Młody, szczupły człowiek otworzył barek. Ze znajomością rzeczy nalał i podał whisky prezesowi.
- Bili to artysta wideo. Będzie nam dzisiaj kręcił – powiedział Cichoń. Walczak uśmiechnął się uprzejmie.
- Amerykanin?
- Nie, Bil jest z Radomia. Takie imię sobie wymyślił, pseudomim artystyczny. – Walczak już dawno przestał poprawiać prezesa.
Bill Cogan wycelował palcem w Walczaka iście westernowym gestem.
Walczak trochę obawiał się zapytać o Hindusa. Nie potrafił do tego powtórzyć imienia czy nazwiska, którym przedstawił się ...
... człowiek. Prezes sam wyjaśnił sprawę:
- Walczak, pamiętasz jak ci opowiadałem o tym szole w Płocku?
Walczak pamiętał, co nieco.
- No to pan Herman, to jest właśnie ten pan hipnotyzer.
Walczak ukłonił się na wszelki wypadek po raz kolejny. Nie pamiętał za bardzo całej relacji z libacji w Płocku, ale coś o niesamowitych sztuczkach hipnotyzera rzeczywiście sobie przypominał. Podobno sprawiał, że ludzie szczekali jak psy, rozbierali się na scenie i nic z tego nie pamiętali gdy było już po wszystkim. Prezes Cichoń był pod wrażeniem wyczynów hipnotyzera, ale obietnice, że zamierza go zatrudnić, wszyscy w firmie brali raczej z przymrużeniem oka. Hindus tym czasem wpatrywał się w Walczaka swymi niebieskimi oczyma, bez żadnego wyrazu.
- Nowe czasy Walczak, nowe czasy!
- Tak jest panie prezesie.
Samochód podjechał pod Astorię. Szofer wyskoczył i otworzył drzwi. Cichoń wyszedł i zawołał za sobą Walczaka. Zaczęło właśnie siąpić.
- Zabieramy stąd Ligocką. Pojedzie z nami na wizję jako członek zarządu – tłumaczył, drepcząc w kierunku hotelu.
- Rozumiem.
Elżbieta Ligocka była przedstawicielką partnerskiej grupy udziałowej firmy. Jej organizacja posiadała pakiet trzydziestu siedmiu procent.
Czekała na nich w holu. Cichoń pocałował ją w dłoń, Walczak, również. Miała nie więcej jak trzydzieści pięć lat, chociaż starała się ubierać i wyglądać na starszą. Zawsze elegancka i na czasie. Była z innej ligi, jak mawiał sam prezes. Stanowisko odziedziczyła po tatusiu. Od razu ...