Wizja Walczaka
Data: 26.04.2020,
Kategorie:
hipnoza,
prezes,
Autor: starski
... dała się poznać jako energiczna i przedsiębiorcza członkini zarządu. Była wykształcona, inteligentna i błyskotliwa, przez co Cichoń bał się jej jak ognia. Wsiadali do limuzyny kolejno. Gdy już zajęli miejsca. Cichoń przedstawił Ligockiej pozostałych dwóch pasażerów, jako swoich współpracowników.
- Harim el Saueh – Hindus również pocałował dłoń kobiety. Może nieco zbita z tropu, ale raczej mile połaskotana, odpowiedziała sztywnym uśmiechem.
- A to jest Bili, kamerzysta – dodał Cichoń, - nakręci nam całą wizję. Napije się pani czegoś? Odmówiła jedynie gestem samych oczu. Walczak podziwiał jej klasę i elegancję.
- Będzie ktoś od nich? – zapytała konkretnie.
- Nikogo nie będzie, bo firma już praktycznie nie istnieje – odpowiedział Cichoń, popijając drinka.
- Ich szef, ten cały Lipowski, czy jak mu tam, uciekł na Maledywy, czy gdzieś, nikt nie wie gdzie.
- Lipski – poprawiła go Ligocka.
- Tak, on. Nie został się żaden przedstawiciel i wszystko po sprawie przejęło miasto.
- I są chętni, nam to wydzierżawić?
- Bardzo chętni są – Cichoń siorbnął lodem, - bo robotę straciło dwieście osób. Zrobią co trzeba, żeby jak najszybciej ruszyło znów wszystko i po kłopocie.
- To lepiej niż myśleliśmy, ja i moi wspólnicy. Czy zastanawialiście się już jaki podział?
- Fifty fifty- Cichoń gasił się może trochę, gdy przychodziło mu rozmawiać z osobami o wyższej kulturze, ale o swoje targował się zawsze.
- Przedstawię tę propozycję. Ligocka nie zdradzała żadnych ...
... emocji. Poprawiła tylko dekolt koszuli. Może żałowała, że rozpięła o jeden guziczek za dużo.
- Ja daję maszyny – burknął. - Tam w środku nic już nie zostało, wszystko rozdrapali, szakale.
- Tak, wiemy.
- A jak trzeba to zburzyć, to też można. Postawić na nowo, jak tam się spodoba.
- Mhm, rozumiem.
- Walczak, za ile to wszystko może ruszyć, żeby było jak najszybciej?
- Miesiąc, półtora. Zależy jak z miastem się dogadamy.
- Miesiąc, półtora i jedziemy – powtórzył Cichoń z uśmiechem.
- Dobrze. – Telefon Ligockiej zapiszczał jak szczur w pułapce. Przeprosiła po francusku, odebrała go i rozpoczęła konwersację po niemiecku. Prezes puścił porozumiewawcze oczko do Walczaka. Ten uśmiechnął się niewyraźnie. Delektował się perfumami Ligockiej. Ciekawe czy gdyby kupił takie Halinie, też tak by go intrygowały?
Po godzinie byli na miejscu. Hale fabryczne, z których ukradziono nawet kolosalnych rozmiarów drzwi. Przywitały ich wonią gołębi i stęchlizny. Z rzeczy wartościowych pozostały chyba tylko szyby w oknach wyższych kondygnacji. Billi Cogan filmował wszystko dużą, trzymaną na ramieniu kamerą. Hindus, którego prezes Cichoń nazywał Hermanem szedł na końcu. Cichoń kopnął puszkę do środka, wywołując głośne echo.
Ligocka i Walczak szli patrząc pod nogi. Szpilki członkini zarządu niezbyt nadawały się na usiane przeróżnymi odpadami podłoże. W środku przestronnego hangaru było już nieco lepiej. Tylko kurz, śmieci i gdzieniegdzie roztrzaskane dachówki.
Obeszli cały ...