Anielska Alicja cz. 1
Data: 02.05.2020,
Kategorie:
Nastolatki
Autor: Adam Zawadzki
... sposób. Czy dalej jest tą dziewczyną, w której się zakochałem? Rozmyślając o swoim upojnym śnie zwlokłem się z łóżka i podszedłem do okna. Była ciepła czerwcowa noc, a tego roku lato odkryło cały swój urok wyjątkowo wcześnie. Stwierdziłem, że nie zdołam zasnąć z powrotem, więc wymknę się po cichu na zewnątrz, żeby popatrzeć na nowy dom Alicji. Największą zaletą domku jednorodzinnego jest to, że w każdej chwili można z niego wyjść. Nie ma klatki schodowej, nie ma sąsiadów. Nie trzeba nawet brać klucza. Wystarczy się ubrać i otworzyć drzwi. I tak też zrobiłem. Wsunąłem swoje znoszone czarne jeansy i założyłem szarą koszulkę. Z zadowoleniem zauważyłem, że rękawy ciasno opinają mój niemały biceps. Zawsze lubiłem dbać o swoją sylwetkę. Nie muszę chyba dodawać, że z myślą o Alicji. Zszedłem cicho po schodach, uważając by nie zbudzić rodziców, i po kilku sekundach byłem już na zewnątrz. Uderzyło we mnie przyjemne, rześkie powietrze, a rozgwieżdżone niebo świetnie dopasowało się do mojego nastroju. Nie musiałem iść daleko. Dom, który kupili rodzice Alicji, stał nie dalej jak pół kilometra od mojego. Stanąłem naprzeciwko ogrodzenia i spojrzałem w okna. Były zupełnie ciemne, nie tylko ze względu na późną porę, lecz przede wszystkim dlatego, że nikogo nie było w środku. Alicja miała się wprowadzić dopiero za kilka dni. Mimo to zauważyłem stojące obok garażu ogromne tekturowe pudła i metalowe skrzynki. Z niektórych wystawały narzędzia i inne obiekty, których nie potrafiłem rozpoznać, ...
... zdany jedynie na światło księżyca. Czyli już tu byli. Zostawili część rzeczy, więc lada moment tu zamieszkają. Poczułem przyjemny dreszczyk podniecenia. Prawda była jednak taka, że obawiałem się ponownego spotkania z Alicją równie mocno, jak go pragnąłem. Miałem świadomość, że prawdopodobnie będę musiał zaakceptować fakt, iż ma chłopaka, wiele własnych zmartwień, i nie będzie miała ochoty odświeżać znajomości. Z drugiej strony trudno mi było uwierzyć, że spośród tylu podmiejskich miejscowości, przeprowadziła się akurat tutaj, pół kilometra ode mnie. Zbiegi okoliczności to przedziwne zjawisko. Nagle spostrzegłem, że polna dróżka, na której stałem, zaczęła się rozjaśniać. Odwróciwszy się, ze zdumieniem ujrzałem zbliżające się światła reflektorów. Czym prędzej zszedłem z drogi i stanąłem za pobliskim murkiem. Ku mojemu rosnącemu zdziwieniu samochód nie pojechał dalej, tylko zatrzymał się przed bramą domu, w który przed chwilą się wpatrywałem. Światła zgasły i dobiegł mnie charakterystyczny dźwięk otwierających się drzwi auta. Wychyliłem się nieco, by lepiej widzieć, kto wysiada z samochodu. Była tylko jedna osoba. Szara sylwetka ledwo mignęła w księżycowym świetle i otworzyła bramę. W tym momencie nad drzwiami domu rozbłysło oślepiające światło – zapewne lampa z czujnikiem ruchu. Intensywna jasność zmusiła mnie do przymknięcia powiek, ale po chwili rozpoznałem postać stojącą przy samochodzie. Drobna dziewczyna odwróciła się w stronę auta i subtelnym gestem ręki odrzuciła na bok ...