1. Przygoda pod namiotem - cz. 2


    Data: 09.05.2020, Kategorie: Bi Autor: Mar

    Historia wydarzyła się jakieś 5-6 lat temu, wspólnie z kolegą - jest całkowicie autentyczna, co do miejsc, akcji i odczuć – sam do dziś nie wierzę jak to się stało – ale jednak się stało i w sumie nie żałuję. Nie wiem czy zdążę opisać wszystko do końca co się działo tamtego wieczoru i nocy.Zakończyłem ostatnio na tym, że siedzieliśmy obok siebie w namiocie z odpalonym pornolem w telefonie i w samych bokserkach, a nasze kutasy odznaczały się mocno na opiętych boksach... I padło pytanie o walenie konia...„Oj tam od razu walisz” - odpowiedział Wojtek - „Nie wiem skąd to pytanie takie ostre” - dodał z uśmiechem – „A Ty?” - zapytał. Oczywiście klasycznie zamiast odpowiedzieć na trudne pytanie, odpowiedział pytaniem na pytanie. Co ja miałem mu odpowiedzieć – oznaczałoby to że przyznałbym się do mojej największej tajemnicy. Nikt, po prostu nikt nie wiedział o tym, co robię w domu jak nikt nie patrzy. Strzegłem tej tajemnicy bardzo, a teraz tak po prostu miałbym mu ją wyznać. „Czemu od razu mówisz o waleniu konia?” - odparłem - „To już pomasować sobie nie można tylko?” - dodałem z uśmiechem drapiąc się po jajach. Wojtek odwrócił wzrok z powrotem na telefon, patrząc jak jakiś kutas jedzie ostro Giannę, aż skaczą jej cycki pod samą brodę. W końcu powiedział „No w sumie ja mogę Ci się przyznać w tajemnicy, ale wara komukolwiek mówić, bo zabiję – ja nie mam co ukrywać i czasem walę sobie w domu” - mówiąc to patrzył w telefon i masował sobie przez boksy delikatnie. Mnie zamurowało, dalej ...
    ... mi nie mogło przejść przez usta to… ale jednak „Dobra to ja też… jak nikogo nie ma w domu to chodzę nago i się nim bawię… jak kiedyś z Anią” - „Dobrze wiedzieć” - dodał Wojtek z uśmiechem - „A często to robisz?”. Jak tak się zastanowiłem to wychodziło na to, że średnio codziennie. Były takie okresy, że jak miałem wolniejszy dzień to zdarzyło mi się trzepać 2 razy z pełną podnietą. Nieco mnie rozluźniło to, że przyznałem się przed nim do tego - „No w sumie wychodzi na to, że codziennie, hehe” - „He, nieźle bo myślałem, że to ja jestem jakiś niewyżyty” - odpowiedział Wojtek. Powiem szczerze, że ta rozmowa mnie bardzo podniecała, oprócz tego lecące w tle jęki Gianny i ostre rżnięcie. Dowiedziałem się, że Wojtek walił konia od podobnego czasu co ja, czyli mniej więcej od 13 roku życia. Ja sam nie pamiętam jak to się zaczęło, i kiedy dokładnie. Wiem tylko tyle, że pierwszy raz spuściłem się na gazetę znalezioną na strychu. Okazało się, że on nawet będąc w Weroniką czasem walił sobie konia, tak po prostu na sucho bez pornola czy innych fotek – miał chcicę i porannego drągala to szedł do łazienki pod prysznic i leciał ostro. Oczywiście ja nie byłem gorszy, przyznałem się do tego, że zrobiłem to nawet kiedyś w naszej wspólnej szkole, bo chodziłem ze sterczącym pytongiem w nogawce i stresowałem się, że ktoś to zauważy. Podzieliliśmy się swoimi wrażeniami z robienia własnoręcznych sztucznych cipek z gąbek albo z ręcznika i rękawiczki. Miał dosłownie podobne przygody co ja – nie byłem z ...
«1234...7»