Karmelowa ślicznotka
Data: 12.05.2020,
Autor: LeatherSweater
Stałem w przebieralni wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. Metr osiemdziesiąt, szczupły, czarne buty za kostkę, czarne spodnie, czarna koszula z podwiniętymi do łokci rękawami, czarne, skórzane rękawiczki. Delikatny zarost, mniej więcej dwudniowy, wyraźnie zarysowane kości policzkowe. Uśmiech stonowany, bez przesadnej ekscytacji. Wyglądam dobrze. Odpowiednio. Może nawet przystojnie.
Mam dwadzieścia jeden lat, mam ochotę kogoś porządnie zerżnąć. Wyciągam telefon z kieszeni i sprawdzam godzinę, 15:36. Chowam telefon, zabieram płaszcz z wieszaka i wychodzę. Ekspedientka przechadzając się między koszulami w kratę i zamszowymi paskami do spodni rzuca mi niepewne spojrzenie. Po chwili obraca się żywiołowo na pięcie i wraca za ladę. Co za tyłeczek! Taki krąglutki, słodziutki tyłeczek jakby w ogóle żadnego sklepu nie było, tylko ten tyłeczek. Granatowa spódniczka idealnie opina jej ciało, materiał marszczy się i podwija z każdym kolejnym ruchem. Rajstopki skrzętnie skrywają aksamitne łydki i uda stworzone do pieszczot, ale cały nagusieńki obraz ślicznotki już wykiełkował w mojej głowie. Z taką to bym się dopiero zabawił. Całusy, głaskanie, klaps porządny, aż by piszczała z zachwytu. Podaję jej płaszcz przez ladę i uśmiecham się kącikiem ust. Odwzajemnia uśmiech. Płacę żądaną cenę, zabieram płaszcz i wychodzę.
Galeria handlowa w godzinach szczytu wypełnia się niewyraźnym, donośnym gwarem. Rozglądam się wokół i ruszam w stronę małej kawiarni w rogu. Nad drzwiami zauważam ...
... nazwę lokalu wypisaną wyblakłymi, czerwonymi literami na czarnym tle, "Serduszko". Zamawiam kawę i ciastko wybrane na ślepo z krótkiego menu za plecami kasjera. Siadam przy stoliku pod ścianą i lustruje uważniej otoczenie. Bordowe ściany, przyćmione światło i spokojna muzyka. Cztery małe stoliki i prosty bar z wysokimi krzesłami. Miła atmosfera. Przyjemna chwila przerwy dla znerwicowanych, opanowanych szałem zakupów klientów galerii. Przyglądam się uważniej ludziom w kawiarni. Starszy pan przy barze popija czarną kawę obserwując leniwie otoczenie. Przy stoliku po drugiej stronie sali jakiś gładko ogolony, przylizany blondynek opowiada anegdotki i szepce żarciki do ucha rozchichotanej, wpatrzonej w niego jak w obrazek laleczce. Wyraźny podbródek i spory, lekko zakrzywiony nos. Raczej nieapetyczna sztuka. Z wyjątkiem ust. Pełne, rozciągnięte w kokieteryjnym uśmiechu usta umalowane czerwoną szminką niesamowicie mi się spodobały. Takie usta to ja już bym porządnie wykorzystał. Zapomniałaby o tym blondasku w jednej sekundzie. Rozważania na temat możliwego zastosowania wspaniałych warg przeciętnej z wyglądu gołąbeczki przerwał mi kelner, kładąc na stoliku kawę i talerzyk z kawałkiem ciasta, otoczonego śmietanką, z wisienką na wierzchu. Zdjąłem rękawiczki i zacząłem jeść. Niezłe. Znów rozejrzałem się po lokalu. Była tam jeszcze jedna osoba. W rogu, przy najmniejszym stoliku, zwrócona ku mnie profilem, siedziała całkiem przyjemna panienka. Krótko obcięte, ciemno blond włosy ledwo ...