1. Gwałtem w nauczycielkę. Na ostro i z przymrużeniem.


    Data: 26.05.2020, Autor: ErmonTwilight

    Jeżeli miałbym wskazać palcem, patykiem, lub jakimkolwiek innym przedmiotem osobę, której nie trawię, byłaby to właśnie Mianowska. Ją miałem ochotę pokazać sztyletem, przykładając go do tej cholernie białej szyi. Doprowadzała mnie do wściekłości swoją urodą. Gdyby chociaż była brzydka, mógłbym ją nienawidzić inaczej. Tak po ludzku. Wyobrażając sobie, jak potyka się na schodach i majestatycznie wyrżnąwszy wielkim łbem, uderza o kolejne stopnie. Finalnie łamie sobie kark, przetrącając go w kilku miejscach i zastyga w nienaturalnej pozie, wśród ogólnej radości szkolnej gawiedzi.
    
    Mianowska nie mogła zginąć w ten sposób. Jej śmierć musiałaby być czynem premedytacji, lub afektu. Nie dalej jak wczoraj, oczami wyobraźni widziałem wyraźnie, jak moje dłonie zaciskają się na szyi. Patrzyła na mnie z pogardą i nienawiścią, gdy usiłowałem zgasić światło jej życia. Zupełnie tak, jakby nic sobie z tego nie robiła.
    
    - Jak można postawić pałę po dzwonku? – zapytałem poirytowany Krzemicha.
    
    - Ja bym jej swoją pałę podsunął – stwierdził lakonicznie, po czym wzruszył ramionami i zatopił zębiska w zielonym jabłku. Wyglądało na tak kwaśne, że aż się skrzywiłem.
    
    - To swoją, kurwa, drogą – syknąłem.
    
    - O czym rozmawiacie? – zapytał interesujący się wszystkim, czym nie powinien, Zielony. Tę ksywę zawdzięczał bojowym barwom, jakie przybrał po ostatniej imprezie u Gargamela. Tamten z kolei, odziedziczył jedyny słuszny przydomek po czwartej z kolei bójce z policją.
    
    - O stawianiu pały – ...
    ... krztusząc się kwaśnym jabłkiem odpowiedział Krzemicha.
    
    - Aaaaaa… Mianowska – wydedukował bez problemu.
    
    - Tak, właśnie ona w rzeczy samej i własnej osobie. Tym razem przegięła.
    
    - To idź i z nią pogadaj – podrzucił swój pomysł Gargamel, który przysłuchiwał się od początku naszej rozmowie.
    
    - Pogadaj? – Spojrzałem na niego zaskoczony. Właściwie to miał rację. Należało z nią pogadać. Choć w obecnym stanie, mógłbym zakończyć trzymając ją za kostki. Gdy wisi przez okno.
    
    - No dobrze. Ale pójdziecie ze mną, ok? – rzuciłem pomysłem, na który przystali. Bez dalszych ceregieli ruszyliśmy do klasy. Krzemicha pozostał. Kwaśne jabłko musiało mu zaszkodzić.
    
    - Dzień dobry – przywitaliśmy się zgodnym chórkiem. Nauczycielka spojrzała na nas krytycznie, przerywając rozmowę z Kwiatkowskim.
    
    - Poczekajcie – powiedziała sucho i skinęła wzrokiem ławkę. Zajęliśmy miejsca i dyskutowaliśmy ze sobą. Głównie w temacie rozpoczęcia rozmowy i podjęcia zasadniczego wątku, całkowicie niezaplanowanej konwersacji. Żaden z nas nie chciał się wyrywać i w efekcie zastanawialiśmy się nad ucieczką, która jednocześnie pozwoliłaby nam wyjść z impasu z twarzą.
    
    - Możecie się uspokoić? – warknęła na nas Mianowska, miażdżąc wzrokiem głowę Gargamela.
    
    Wtedy stało się coś, co nie śniło się największym filozofom, a każdej zakonnicy spędza sen z powiek i sutannę z tyłka.
    
    - Nie – powiedział ciężkim głosem Gargamel.
    
    Wstał z krzesła i nonszalanckim krokiem, wymachując nogami mocno do przodu, podszedł ...
«1234...»