Gwałtem w nauczycielkę. Na ostro i z przymrużeniem.
Data: 26.05.2020,
Autor: ErmonTwilight
... do biurka.
- Nie! – krzyknął, sięgając po klucz. Chwilę później przekręcił go, zamykając drzwi sali od środka.
Mianowska wpatrywała się w niego zaskoczona. Zapewne przekonana, że chłopakowi wypadła właśnie piąta klepka i powinien się schylić, rozpoczynając jej poszukiwanie. Zamiast tego Gargamel podszedł do niej na wyciągnięcie ręki. Uśmiechnął się bezczelnie, a oczy mu pociemniały. Jego twarz przybrała jakiś zatrważający grymas i szczerze mówiąc, bałem się go w tej chwili bardziej, niż Mianowskiej.
Chwilę później, bałem się go jeszcze bardziej.
Podszedł do nauczycielki i złapał dłonią jej szyję. Tak, jak w moich wyobrażeniach, zacisnął na niej dłonie. Przyglądał się z tryumfem, jak szarpie się w poszukiwaniu wolności. Kwiatkowski zbladł. Na tle pokrytej starym wapnem ściany, był niemalże niewidoczny. Jedynie zarośnięte rdzawo otwory nosa i pasujące do ryżej głowy zielone oczy, pozwalały dostrzec w nim kawałek człowieka. Prawie zemdlał i gdybyśmy nie mieli go w ciasnych otworach, zlokalizowanych tuż pod kością ogonową, ktoś by mu pomógł. Bez niezbędnego zabiegu, Kwiatkowski osunął się z jękiem i majestatycznie wyrżnął o posadzkę.
Gargamel śmiał się. Piekielny chichot odbijał się od ścian. Wracał, rozbijał na drobniejsze i brzmiał złowrogo w naszych uszach. Przenikliwy i ostry.
- Przestań! – skoczyłem do niego, przełamując osłupienie. – Co ty robisz? Oszalałeś?
- Może i oszalałem – wysapał, zmęczony walką. – Ale nie zdzierżę tego spojrzenia. Rozumiesz? Po ...
... prostu nie zdzierżę!
- Wszyscy… Wszyscy wylecicie ze szkoły – charcząc odezwała się niedoszła ofiara Gargamelowej garoty.
Po chwili wstała i opierając się o biurko, kiwała palcem. Najwyraźniej nie do końca dotarło do niej, co się stało. Wiedziała jedynie, że musiała wyznaczyć surową karę.
- Wylecicie i nie przyjmą was do żadnej innej placówki. Już ja o to zadbam!
- Zamknij się – przerwał jej Gargamel, ponownie rzucając dłońmi do szyi. Tym razem nie dusił jej, jak poprzednio, lecz tylko przytrzymywał.
Mianowska dyszała z wściekłości, co nie umknęło naszej uwadze.
Kwiatkowski akurat w tej chwili postanowił dokonać zmartwychwstania i podniósł ciężką głowę. Spojrzał po zebranych otępiałym wzrokiem, po czym krzyknął z przerażenia.
- Stul ryj – odpowiedział krzykiem Zielony i pacnął Kwiatkowskiego w potylicę. Ten zachłysnął się powietrzem i dostał czkawki, padając na krzesło.
- Co z nią zrobimy? – zapytał Gargamela.
- Skoro i tak mamy wszyscy przechlapane, można by ją jakoś wykorzystać – odpowiedział.
- Skoro tak bardzo lubisz stawiać pały – zwrócił się do nauczycielki – postawisz trzy naraz. Jak będzie? Pani profesor?
Naigrywał się z niej. Upokarzał i tryumfował, używając bezlitosnej, fizycznej przewagi.
- Niedoczekanie, gówniarzu – wycedziła przez zęby.
- Ohoho! A ja mam całkiem inne zdanie – kontynuował Gargamel. Właściwie to aż do tego momentu nie miałem pojęcia, o co mu chodzi. W końcu jednak sięgnął do zamka spodni i wyciągnął stamtąd w ...