1. Pół satyra na rzecz potrzeb nieprzemijających


    Data: 27.05.2020, Autor: likeadream

    Chodzenie w kółko po pokoju wielkości 4x4m powoli zaczęło doprowadzać mnie do szewskiej pasji. No, bo przecież ileż można?! Najpierw, kiedy przyszłam do domu po dniu spędzonym w pracy dopadło mnie zmęczenie. Szybki obiad, chwila odpoczynku i moja silna wola jakoś wynurzyła się spod powierzchni zimowej izolacji w postaci kilku dodatkowych kilogramów. Włączyłam film instruktażowy, którego główną bohaterką jest pewna wysportowana, sympatyczna pani, i przyłączyłam się do harówki. Po kilku minutach poczułam, że moje mięśnie jednak gdzieś tam są, choć póki co zdecydowały się ujawnić tylko na nogach. I w pewnych strategicznych miejscach klatki piersiowej. Niestety, tak, tym razem niestety, choć zawsze uznaję to za pozytywny objaw, po skończonym treningu, czwartym w tym tygodniu, powolnym, relaksującym prysznicu - dostałam takiego kopa energii, że prawie but został mi w pewnym miejscu do kopniaków podobnoż przeznaczonym.
    
    No więc, najpierw, myślę sobie, mhm... wyjdę spod prysznica, i zrobię sobie prezent. Z pewnego dyskretnego miejsca w łazience wyjęłam złote, trochę mniejsze niż orzech włoski kulki, połączone ze sobą sznureczkiem, sztuk cztery. Nawilżyłam ciało ( TAM także) wcześniej przygotowaną oliwką. uniosłam jedną nogę, opierając stopę na ściance brodzika. Powoli zaczęłam wsuwać pierwszą kulkę... powoli... powolutku... kiedy była już w środku... aaaaaaaaa psik!!! Głośne kichnięcie dobyło się z moich ust? Nosa? No w każdym razie z miejsca, z którego wydobywają się ...
    ... kichnięcia. I kuleczki znalazłam na podłodze. Jedna z nich na dodatek uderzyła mnie w mały palec. No cóż. Bywa. Uznałam, że to znak. Odłożyłam je na miejsce i rozpoczęłam swój spacer po mojej sypialnio-salono-bawialni, zastanawiając się, co też tu uczynić z moim zenergetyzowanym ciałem. Najchętniej pobiegłabym na jakąś przyjemną potańcówkę, ale żadnej chętnej koleżanki w promieniu stu kilometrów brak, a te chętne były zbyt urodziwe, żeby zabrać je ze sobą. Bo jak mówi kardynalna zasada każdej udanej imprezy? Jeśli chcesz się dobrze bawić zawsze wybierz towarzyszkę płci tej samej tylko odrobinę bardziej reprezentacyjną niż szorstkowłosy jamnik sąsiada. Nie pomyl go tylko z czempionem zdobywającym medale na każdym psim konkursie piękności.
    
    Tak czy inaczej, pomysł z imprezą nie okazał się najlepszy. Moje myśli krążyły więc dalej w pobliżu użycia swojego ciała w sposób znacząco obniżający zasób energii. Wygibasy na parkiecie odpadają. Bieganie...? Przy 2 stopniach Celsjusza? Też jakoś nie bardzo. W ostateczności mogłabym zacząć robić świąteczne ozdoby z masy solnej tudzież innej cudownej substancji, ale jedyne bombki, które teraz chodziły mi po głowie, to te u zbiegu ud mojego towarzysza zabaw nieprzyzwoitych. No właśnie... gdyby tak teraz mógł być przy mnie...
    
    Skoro póki co zostały mi tylko fantazje, postanowiłam położyć się do łózka, zamknąć oczy i zrobić jedyna rzecz, którą mogłam zrobić. Śledzić obrazy w głowie do momentu, aż zmęczenie nienasyceniem ukołysze mnie do ...
«1234»