Trójkąt 1992
Data: 13.06.2019,
Kategorie:
Fetysz
Lesbijki
Autor: tropania
To były piękne czasy, miałem dwadzieścia trzy lata, studiowałem na trzecim roku, żyłem beztrosko i gdzieś miałem ówczesną politykę z Wałęsą w roli głównej.
Monikę poznałem dzięki mojej dwa lata młodszej siostrze Ewie, studiowały razem
i czasem przychodziła do naszego domu. Znikały w pokoju Ewy, więc jakiegoś wielkiego kontaktu z nią nie miałem poza „cześć” i „jak leci?”. Nawet niezła laska z niej była: szczupła brunetka o fantastycznych kształtach, gdyby nie 162 centymetry wzrostu, to ze swoją śliczną buzią mogła by być modelką. Gdyby wówczas istniały Lidle i Kauflandy, to na bank by ją wzięli do gazetek w celu reklamowania piżam i innych ubranek.
Któregoś dnia Ewa zapytała mnie, czy nie pomógłbym Monice w matmie.
- Poduczysz ją z paru rzeczy? Wiesz…, kwiecień, sesja niedaleko, a ona jest zielona.
Mi wytłumaczyłeś, ale ja jej nie potrafię – dodała.
- Jasne. Kiedy? – zapytałem.
- Sobotnie popołudnie ci pasuje?
- Pasuje – zgodziłem się, bo niby co miałem zrobić? Ucieszyłem się nawet… raz, że nie będę musiał sobie szukać zajęcia, a dwa, że będzie okazja błysnąć. Po pięciu sekundach miałem już gotowy plan błyszczenia.
W sobotę po obiedzie zabrałem z biblioteczki w salonie „Symbolistów francuskich”. Bezmiar zdziwienia w oczach mojej mamy – bezcenny.
- Będziesz to czytał? – zapytała wytrzeszczając oczy spod okularów.
- Nie, jasne że nie, przetłumaczę tylko z powrotem na francuski… - odpowiedziałem, mama powstrzymując się od śmiechu pokręciła ...
... tylko głową, a ja zniknąłem w swoim pokoju. Wiedziała że, po francusku to ja akurat znam tylko dwa słowa: „tak” i „dziękuję”. Włożyłem zakładkę na stronę 96, książkę położyłem na wersalce tak, aby wyglądało to najbardziej niedbale na świecie, na gramofonie położyłem płytę „Och, życie kocham cię nad życie” Edyty Geppert, którą kupiłem sobie w 1986 roku po przypadkowym usłyszeniu jednego tylko kawałka w księgarni muzycznej. Rozpoczynał stronę „B”, był po francusku i nie miałem pojęcia o czym, ale mnie po prostu urzekł. W oczekiwaniu na Monikę zająłem się rozkminianiem silnika Webera. O piętnastej usłyszałem dźwięk klucza i po chwili Ewa
z Moniką wchodziły po schodach. Odłożyłem książkę o silnikach na półkę, ustawiłem igłę gramofonu na środek płyty i uprzejmie wystawiłem łeb z pokoju.
- Cześć – powiedziałem pierwszy.
- Dzień dobry – Monika najpierw powiedziała do mojej mamy.
- Dzień dobry.
- Cześć. Sorry, że zawracam głowę… - zaczęła mówić do mnie.
- Wchodź – przerwałem jej.
Za Moniką do mojego pokoju wpakowała się Ewa.
- To siadaj przy biurku – powiedziałem do Moniki – a ty masz lekcje odrobione? – zapytałem złośliwie siostrę.
Monika usiadła przy biurku tyłem do reszty pokoju, zajęła się wyciąganiem zeszytów z torby, więc Ewa wymownie popatrzyła na gramofon, na książkę na wersalce i w końcu na mnie. Pokręciła głową i bezczelnie rozsiadła się w fotelu pod oknem.
- Ty, a może byś tak koleżance herbatę albo kawę zaproponowała? Gospodyni się znalazła – ...