Porywacz
Data: 07.06.2020,
Kategorie:
Geje
Autor: NaughtyBoy
... Mam dzisiaj ważny sprawdzian i…
- Ładniutki jesteś, wiesz? Całowałeś się już kiedyś?
- Co? – byłem dosłownie zszokowany kierunkiem jaki nagle obrała ta dyskusja. – Niech mnie pan wysadzi.
Mariusz zaczął coraz szybciej oddychać, sapiąc przy tym jak zmęczone zwierzę. W aucie było bardzo gorąco, a moje nozdrza rozdzierał dobiegający od niego zapach potu. Czułem podświadomie, że jest zdenerwowany tą sytuacją bardziej niż ja. Skręcił w jakieś wiejskie uliczki, których nawet nie znałem i wydawało się, że prowadzą dosłownie donikąd. Na horyzoncie zarysowywał się jakiś niewielki lasek.
- Boisz się? – odezwał się po dłuższej chwili milczenia.
Nie odezwałem się. Byłem niemalże sparaliżowany. Nie wiedziałem co ten człowiek planuje zrobić więc nie mogłem nawet opracować taktyki.
- I dobrze, podnieca mnie to – odpowiedział na moją ciszę.
Kiedy wjechaliśmy do gęstego i ciemnego lasu, zatrzymał samochód. Wyłączył radio i wysiadł, a ja zacząłem obserwować jego dalsze poczynania. Obszedł samochód dookoła, rozejrzał się po okolicy z pięć razy i w końcu otworzył bagażnik. Na kilka sekund straciłem go z oczu, ale słyszałem szelest różnych przedmiotów. Jakby czegoś nerwowo szukał. Chciałem wykorzystać okazję i uciec, ale drzwi były niestety zablokowane. Usłyszał chyba jak szarpię za klamkę więc trzasnął w nerwach bagażnikiem zamknąwszy go z impetem. Niósł coś w ręku i skierował się do tylnych drzwi, by mnie wreszcie wypuścić. Wyszedłem niepewnie, ale on natychmiast złapał ...
... mnie od tyłu i przycisnął do ust brudną szmatę (najprawdopodobniej znoszony podkoszulek) nasączoną ewidentnie jakimś podejrzanym płynem. Szarpałem się przez dobre kilka sekund, ale niestety zaraz potem zacząłem tracić przytomność. Zrobiło mi się ciemno przed oczami i… film się gwałtownie urwał.
Nie wiem gdzie byłem, ani ile czasu upłynęło, ale ocknąłem się po środku jakiejś zatęchłej, drewnianej chatki podwieszony za ręce do sufitu, klęcząc jednocześnie na chyboczącym się stoliku. Miałem zakneblowane usta jakimiś śmierdzącymi skarpetami i chciało mi się płakać kiedy nagle po drugiej stronie pomieszczenia dostrzegłem mężczyznę grzebiącego w moim plecaku. To był Mariusz. Zaczął wykładać po kolei wszystkie podręczniki i zeszyty, niektóre z nich nawet przeglądał niechlujnie wertując kartki. Po chwili jednak dobrał się do mojego stroju na w-f – krótkich czarnych spodenek i białej bawełnianej koszulki. Chyba tego właśnie szukał, bo zaczął się w końcu powoli prostować trzymają w ręce moje ubrania na zmianę i przyglądając się im dokładnie. Gdy już stanął na nogi w pełni wyprostowany, zrozumiałem jak potężnym jest mężczyzną. Miał z metr dziewięćdziesiąt, szerokie plecy i niemalże zahaczał czubkiem głowy o sufit. Nosił szare joggery, które dość mocno opinały jego masywne uda, a przy każdym najmniejszym kroku, stara i skrzypiąca drewniana podłoga wydawała się zbliżać do granic swojej wytrzymałości.
- Muszę cię w tym zobaczyć – szepnął z wyraźnym podnieceniem łapiąc się za krocze i ...