Marta i młody organista
Data: 11.06.2020,
Kategorie:
pończochy,
chór,
elegancja,
Autor: historyczka
... wiem, panie Mariuszu...
- Pani Marto, proszę nic się nie bać... Jest pani taka seksowna!
Marta, wahając się, jednak okręciła się wokół swej osi, bardzo powoli, jak starożytna waza na wystawie w jakimś szczególnie ważnym muzeum.
- No nie wiem, panie Mariuszu, o jakichże to ukrytych miejscach pan myślał?
"Czyż to nie urocze, gdy taki intrygujący młodzian ma na myśli właśnie moją różyczkę?! Ciekawe, co sobie o niej myśli? Na co miałby ochotę??? Czy chciałby ją sobie obejrzeć? Czy może dotknąć?"
- Och pani Marto, cóż za widoki! Czy zechciałaby się pani delikatnie pochylić?
- No dobrze... chociaż nie wiem, w jakim celu...
"A oglądaj mnie sobie gówniarzu! Popatrz sobie na mój zadek... spory, acz duży? Miałbyś pewnie ochotę mnie klepnąć? Czyż nie?"
Gdy odwróciła się do niego tyłem, z wielkim skrępowaniem, aczkolwiek pewny, że nie patrzy, rozpiął rozporek i zaczął onanizować się, klęcząc przed sporym tyłkiem wypiętym w jego stronę. Ależ to był kuszący widok, tak klepnąć mocno, wejść w niego językiem, zanurzyć się w tych krągłościach.
"Gnojek onanizuje się! Pewnie chciałby, żeby jego rękę zastąpiła zupełnie inna materia..."
Mariusz zabawiał się, z coraz mniejszym skrępowaniem, zachęcony delikatnymi ruchami tyłka. W chwili zapomnienia jego ręka powędrowała na kształtny, dorodny pośladek, który zaczął masować i ugniatać. Po chwili do ręki dołączyły usta, które zanurzyły się między wielkie jędrne pośladki.
- Mariuszu... ach... co robisz... ...
... ach...
"Kurcze... przecież ja kompletnie nie mam siły mu się przeciwstawiać... ja po prostu tego chcę..."
Jego język poczynił sobie coraz śmielej między pośladkami, dłońmi zaciskając je sobie wokół twarzy, języczkiem odszukując dziurki. Bez opamiętania na przemian to ściskał jej tyłek, to masował się po buhaju. W pewnym momencie nawet ścisnął ją za pierś!
"No cieniusie mam te majteczki... ależ intensywnie czuję jego język...
Na co on sobie pozwala!"
- Panie Mariuszu... ach... czy nie zbyt śmiele pan sobie poczyna...?
- Pani Marto, cóż za tyłek! - odparł w odpowiedzi i klepnął mocno w jej pupę, idealnie dwoma palcami uderzając w muszelkę.
- Ojej! - krzyknęła, jednocześnie podskakując - panie Mariuszu... ależ...
W tym momencie pomyślała, że absolutnie nie chce młodzieńca stopować, a wprost przeciwnie, wiele by dała, by go zachęcić, jedynie chęć odgrywania nobliwej i cnotliwej damuli, powstrzymywała ją przed usilniejszym zachęcaniem. Dlatego dodała:
- Czy moja pupa służy do klepania?
- Pani Marto, myślę, że pani pupa jest tak idealna, że znajdziemy więcej zastosowań - powiedział, gładząc ją i wsuwając język między pośladki. - Cóż za dupeczka! - myślał.
"Boże! Jakie to rozkoszne, gdy on mnie tak obmacuje... ale... przecież w takiej sytuacji, muszę udać oburzoną... byle tylko nie przestał się do mnie dobierać..."
- Ochhh... och... panie Mariuszu, budzi się w panu zdobywca... czy aby kobieta w takiej sytuacji, może się czuć przy panu bezpieczna?
- Och, Pani ...