Marta i młody organista
Data: 11.06.2020,
Kategorie:
pończochy,
chór,
elegancja,
Autor: historyczka
... swymi obfitymi półkulami.
- Och pani Marto! - zaczął ocierać się o wielki biust, palcami dotykając czerwonych ust i wodząc po nich.
- Ochhh... och... - wzdychała - wspaniały ten pański puzon...
Obejmowała go piersiami i ściskała.
Może Pani ma na coś ochotę, pani Marto? - zapytał.
- Cóż... panie Mariuszu... instrument wygląda mi na typowo ustny... czy nie będzie pan miał nic przeciwko...?
W tym momencie Marta, jak na ambitną chórzystkę przystało, ujęła kształtny flet do ust.
Nawet udało jej się wydobyć z niego pewne dźwięki, które jednak bardziej przypominały wzdychania, sapania...
Nauczycielka wszak nie zrażała się i nadal tyleż systematycznie, co intensywnie, pracowała ustami.
Doprowadziła wręcz do sytuacji, gdy wspomniany instrument zaczął drżeć w jej buzi i nawet sam zaczął się w nią wsuwać, co przecież nie przydarza się nawet najwprawniejszym muzykom...
Już wkrótce poczuła ten czarodziejski flet w gardle! Już nie mogła weń zadąć, bo przecie nie stało jej powietrza w płucach!
Jednak i tak, celebrowała ten wyjątkowy moment, mimo, że aż łzy stanęły jej w oczach...
Musiała być wielce wzruszona...
Ach! Świat eksplodował feerią barw. Cóż za kobieta, cóż za talenty! Jak ona to robi. O Chryste, chciało się mu śpiewać, wychwalając Pana. A ta damulka nie przestaje! Obciąga tak głęboko, że ślad jej krwistoczerwonej szminki dotarł niemal do nasady przyrodzenia... Organiście nawet nie śniło się, iż takie cuda są możliwe... - Pani Marto - ...
... wyjęczał, kładąc dłoń na jej głowie. - Toż pani jest wirtuozem instrumentów lepszym ode mnie!
Ach, kusiło, mocno złapać za włosy, nadziać ją jeszcze głębiej i bzykać bezpruderyjnie prosto w te cudowne usta, tak nieprzyzwoicie teraz połykające jego instrument...
Marcie sprawiało przyjemność to, że jest na kolanach... no bo przecie tak się należy... w kościele... na klęczkach... W ten sposób wyrażać swoje ukorzenie... podporządkowanie... uległość.
"Wspaniały jest ten młody organista... jakże miło się tak zatracać dla niego... Tak władczo trzyma moją głowę... Ciekawe co sobie myśli, gdy tak patrzy na mnie z góry... na moją twarzyczkę... na usta ozdobione jego dostojnym berłem...?"
Mimowolnie, nie kontrolując własnych reakcji, trzymając za włosy, odsunął usta od buzdygana i pochylając się, zapytał:
- Pani Marto, proszę teraz przejść w wyższe... głębokie tony. - Dodał z uśmiechem, sugerując zabawę oralną, po czym bez ostrzeżenia wyprostował się i pociągając delikatnie za włosy, nakierował jej usta na swój oręż.
Marta jeszcze raz ponowiła zabiegi, połknięcia najgłębiej jak się da, magicznego instrumentu... znów zagrała bezgłośnie na czarodziejskim flecie... ponownie lekko sama się podduszając.
- Pani Marto, jest pani przecudowna... - stękał młodzian, dociągając ją po raz kolejny za włosy do samej nasady, niczym chowając miecz w pochwie... Widok z góry był oszałamiający, nagi biust, odsunięta kiecka, cóż za zjawisko! Ach, gdyby ją tak posiąść. - Pani Marto, - ...