1. Po świcie, przed zmierzchem cz. 2


    Data: 15.06.2020, Autor: TheoWilliams

    Rozdział 2
    
    Zbiegłam na dół. W kuchni był tata i Bethanny. Usiadłam na krześle obok taty i nalałam sobie soku. Serce nadal mi waliło jak oszalałe, starałam się unormować swój oddech w miarę możliwości. Mam nadzieję, że ani tata ani Beth nie zauważyli mojego podekscytowania.
    
    Spojrzałam na tatę. Siedział z nogą założoną na nogę. Jego czarne oczy patrzyły w przestrzeń, a twarz nie wyrażała żadnych emocji, zupełnie jakby zamienił się w kamienny posąg. Zawsze, kiedy miał taki wyraz twarzy myślał o mamie. Przynajmniej tak mi się wydawało, no bo o kim jeszcze mógł rozmyślać? Złączone dłonie ułożył na swoich kolanach. Wyobraziłam sobie jego i mamę. Zawsze tworzyli piękną i zgraną parę. Prawie nigdy się nie kłócili. Jak wyglądałoby nasze życie gdyby ona żyła? Kto wie… Może mieszkalibyśmy tutaj, może wciąż byśmy byli szczęśliwą rodziną.
    
    Z rozmyślań wyrwał mnie odgłos rozbijanego szkła, aż podskoczyłam ze strachu. To była oczywiście Bethy. Ale z niej niezdara!
    
    - O kurde! Bardzo przepraszam. – Przygryzła dolną wargę i spojrzała swoimi wielkimi zielonymi oczami na tatę. On jednak nadal patrzył w przestrzeń, nie zwracając uwagi na to, co działo się dookoła. – Tato! – Krzyknęła Beth. Ojciec pokiwał głową i spojrzał się w jej kierunku.
    
    - No tak… - Zrezygnowany pokręcił głową. – Spokojnie, to tylko szklanka. Posprzątaj szkło i wyrzuć do kosza.- Bethanny otworzyła usta, chyba miała zamiar cos powiedzieć jednak szybko je zamknęła.
    
    Na dół po schodach zszedł Andrew. Usiadł na ...
    ... kanapie, która rzeczywiście mogła być dla niego za krótka, włączył telewizor. Zajebiście, każdy jest zajęty a ja nie mam co robić. Co mi pozostaje innego? Wybiorę się na zakupy. Podeszłam do taty i zrobiłam maślane oczy.
    
    -Tatuś… Dasz mi troszkę kasy na zakupy? Chciałabym sobie kupić kilka ładnych rzeczy. No wiesz, u nas nie ma takiego wyboru. – Poprosiłam przymilnym głosikiem,
    
    - Hahaha! – Roześmiał się. - Dobra masz. - Wyjął z portfela dwieście funtów i wręczył mi.
    
    - O, dzięki! – Powiedziałam, zabierając mu pieniądze z ręki.
    
    -Elizabeth może zabrałbyś siostrę?-oh nie! Tylko nie Bethy!
    
    -No…- Zająkałam się. - Może mogłabym, ale…- W tym momencie Beth zadzwonił telefon Beth. Odebrała.
    
    -To Karol! – Jej chłopak, jęknęła. - Jedź sama Liz, może następnym razem się wybierzemy we dwie! – Wykrzyknęła i pobiegła do swojego pokoju, chichocząc do komórki.
    
    - Tylko kto cię zawiezie? Ja niedługo mam samolot. – Zmartwił się tata. Zawsze był taki kochany i troskliwy, nawet po śmierci mamy.
    
    -Ja mogę się tym zająć!- Andrew wstał z kanapy. - I tak jadę w kierunku galerii. – Spojrzałam na niego podejrzliwie, a on tylko wzruszył ramionami.
    
    -Doskonale. - Tata klasnął w dłonie. – Tylko panuj nad sobą, młodzieńcze. – Pogroził mu palcem, na co wybuchłam głośnym śmiechem, bo mina współlokatora taty była po prostu bezcenna.
    
    Wciąż lekko rozbawiona pobiegłam do pokoju po torebkę. Kiedy zbiegałam na dół Andrew czekał już przy drzwiach. Zignorowałam go i skierowałam się w stronę ...
«1234...»