1. Deszczowy majowy dzień, gdy wszystko się…


    Data: 20.06.2020, Kategorie: samotność, Klasycznie, delikatnie, Autor: Bercik

    Niby koniec majówki, a za oknem pada deszcz. Chciałem wyjść gdziekolwiek byle nie siedzieć w domu, ale nawet nie było z kim. Cały dzień wertowałem internet robiąc sobie przerwy na posiłki. Znalazłem ciekawą ofertę pracy, dla mnie jako osoby po mechanice i budowie maszyn był to wymarzony zawód. W Poznaniu w fabryce Volkswagena poszukiwali osoby na stanowisko do nadzoru pracowników i pracowania nad rozwojem palety silnikowej pojazdów. Wypisałem swoje niezbyt obszerne CV i czekałem na odpowiedź. Zadzwonili po kilku dniach, z informacją, że mam stawić się na rozmowę kwalifikacyjną. Przygotowałem się i następnego dnia o trzeciej rano wyjechałem z Małopolski. 350km minęło nadspodziewanie szybko i przed siódmą rano byłem na miejscu, a umówiony byłem na ósmą, więc postanowiłem jeszcze coś zjeść na drugie śniadanie i ruszyć na podbój wielkiego koncernu motoryzacyjnego.
    
    Po rozmowie zostałem przyjęty na okres próbny trzech miesięcy, czym bardzo ucieszyłem. Po dobrych wiadomościach postanowiłem poszukać jakiegoś mieszkania na wynajem. Po obejrzeniu 4 mieszkań znalazłem to czego szukałem : małe, przytulne, klasyczne, z dala od centrum, zgiełku. Po ustaleniu opłaty miesięcznej za wynajem postanowiłem się wprowadzić. Wsiadłem więc do mojego wiekowego mercedesa i wróciłem do domu.
    
    Po przeprowadzce do Poznania byłem bardzo zadowolony tym, że wreszcie mieszkam na swoim i nikt mi nic nie dyktuje. Radość była chwilowa... Po kilku dniach poczułem się strasznie samotny. Pracowałem ...
    ... tylko osiem godzin w ciągu dnia i nie za bardzo wiedziałem co zrobić z resztą czasu. Postanowiłem poszukać sobie kreatywnych zajęć. We wtorki i czwartki siłownia, a w poniedziałki i środy kursy językowe odpowiednio język niemiecki i francuski, angielskiego szlifować już nie musiałem, bo mówiłem praktycznie jak po polsku. Mimo mojego zapału do nauki i treningów nie za bardzo wiedziałem co zrobić z weekendami.
    
    W piątkowy wieczór drugiego miesiąca pracy w Poznaniu wyszedłem sobie na miasto. Poszedłem do centrum handlowego i kupiłem sobie książkę tak żeby zabić choć trochę dominującą w moim życiu samotność. Wychodząc z galerii udałem się w kierunku małej restauracji na skraju Poznania, która była po drodze do mojego lokum. Często tam przychodziłem, bo za niewielką kwotę można było zjeść przepyszne potrawy, okraszone klimatem tego miejsca. Nastrojowe światło, sączący się jazz z głośników, a wyposażenie utrzymane w amerykańskim stylu z lat 50. Wracając prawie pustymi ulicami miasta wpadłem w melancholijny trans, z którego obudziłem się, gdy ktoś wybiegł mi prosto przed maskę. Odruchowo docisnąłem hamulce i czułem jak dwutonowa limuzyna prawie staje dęba, jednak na nic to się zdało w starciu z odległością dzielącą mnie od ryzykanta, uderzyłem. Po zatrzymaniu od razu wysiadłem z auta i podbiegłem do ofiary. Przed moim samochodem leżała blond piękność. Zadzwoniłem po karetkę oraz policję. Okazało się, że mój refleks okazał się na tyle skuteczny, że skończyło się na sińcach i kilku ...
«1234...»