Księżycowa opowieść (IV)
Data: 21.06.2020,
Kategorie:
Fantazja
wampir,
Autor: deal
... sen, a ja zaraz się z niego wybudzę.
- Będziesz już zawsze żyć ze świadomością, że zatrzymałeś serce, które biło dla ciebie. - Powiedziała szeptem. - Teraz stałeś się prawdziwym potworem.
Te słowa podziałały jakbym dostał pięścią w brzuch. Nie mogłem się ruszyć, a ona wstała z łóżka i owinęła się prześcieradłem, które sunęło za nią po podłodze jak wychodziła z pokoju. Jak biała dama, jak duch.
***
Siedziałam na tarasie owinięta tylko prześcieradłem, rozparta na wiklinowym fotelu niczym królowa na tronie. Królowa.
"Królowa nocy" przypomniały mi się jego słowa, które wypowiedział w oranżerii. Patrzyłam przed siebie i pomimo ciemności, które już panowały doskonale widziałam każde źdźbło trawy pod najdalej odsuniętą częścią ogrodzenia. Pomyślałam, że to zabawne, że drapieżnik ogradza się płotem. Przed kim? Przed innymi takimi jak on? Takie ogrodzenie nie stanowiło dla nich najmniejszej przeszkody. Dla nich. Dla nas.
Znów przyglądałam się trawie, widziałam każdy jej najdrobniejszy szczegół. To nowe odczucie bardziej przyprawiało mnie o mdłości, niż ekscytację nowymi umiejętnościami. Byłam martwa. Prawie martwa. Co prawda wciąż czułam się tą samą Klarą Rothermeyer, którą byłam, ale wiedziałam, że już nią nie jestem. I już nigdy nie będę. Poczułam chłód wiatru na skórze, ale nie pokryła się gęsia skórką.
Nie czułam strachu. Gniewu. Wściekłości. W zasadzie nic nie czułam. Byłam dziwnie zrelaksowana. Jakby mój umysł bardziej był zajęty badaniem od środka swojego ...
... nowego ciała, niż tym, co dzieje się wokół.
Artur. Jego imię nie wzbudziło we mnie żadnego uczucia. Ot, imię jakich wiele na tym świecie. Artur. Wcześniej poczułabym ten radosny skurcz w żołądku, albo zaczęłabym się uśmiechać. A teraz siedziałam tam nieruchomo, patrząc w jeden punkt, nie czując zupełnie nic.
"Królowa nocy, tak? Kwitnie tylko jedną noc."
***
Potwór. Tak mnie nazwała. Jestem potworem. Tak jakbym wiedział o tym od dziś. Nie mogłem już dłużej znieść tej ciszy dźwięczącej mi w uszach. Nie mogłem znieść tej bezczynności. Zszedłem na dół, by ją odszukać. Zobaczyłem przez drzwi tarasu, że jest na zewnątrz. Podszedłem bliżej, oparłem się o futrynę i patrzyłem na nią. Siedziała nieruchomo ze wzrokiem wbitym w jeden punkt. Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że wygląda jakby była naprawdę martwa. Tylko jej żarzące się oczy mówiły, że w tym nieruchomym ciele jest jeszcze jakieś życie. Bałem się jej milczenia. Spodziewałem się krzyku, wściekłości, nienawiści, nawet radości, ale nie tej obojętności. Podszedłem jeszcze bliżej i stanąłem za oparciem jej fotela. Nadal milczała. Zupełnie nie wiedziałem co mam robić.
- Klaro... - Starałem się jak najdelikatniej zaingerować w ciszę. Nie odezwała się. Nawet się nie poruszyła. Obszedłem więc krzesło i kucnąłem przed nią. Nie miałem odwagi na nią spojrzeć, więc delikatnie dotknąłem jej dłoni. Nie odsunęła jej, ale też nie zareagowała na dotyk.
- Klaro... - Szepnąłem znów.
- Tak? - Odezwała się w końcu, ale jej ...