Księżycowa opowieść (IV)
Data: 21.06.2020,
Kategorie:
Fantazja
wampir,
Autor: deal
... Ruszyła za mną, jej oczy były zupełnie czarne, kły świeciły wręcz bielą odbijając słabe światło księżyca i kinkietu. Wyskoczyła na brzeg. Nie, nie wyszła podciągając się, tylko wyskoczyła z wody na brzeg na równe nogi. Naciągając na siebie resztki tego, co jeszcze niedawno było moim prześcieradłem, stała nade mną i charczała wściekle.
- Coś ty zrobił?! - Wrzasnęła znowu. - Ty sukinsynu! - Kopnęła mnie prosto w żebra, aż usłyszałem chrupnięcie. Zatkało mi dech w piersi. Byłem kompletnie zaskoczony. - Co ty sobie, kurwa, wyobrażasz, co? - Krzyczała. - Że możesz bawić się w jakiegoś pierdolonego boga?! Że możesz decydować o moim życiu? O mnie?! Za kogo ty się, kurwa, uważasz?! - Znów mnie kopnęła. Tym razem tak silnie, że złamane wcześniej żebro przemieściło się odbierając mi wręcz świadomość z bólu.
- Chciałem... - Ledwie udało mi sie wydobyć głos. - Chciałem cię ratować...
- Ratować? - Nagle zaczęła się śmiać. - Ratować? Mnie? - Śmiała się w głos. - A czy ktoś cię o to, kurwa, prosił? - Tak raptownie jak zaczęła się śmiać, tak przestała. - Nie, oczywiście, że nie! Pan Artur, pan i władca sam decyduje o tym kogo dziś uratować, a kogo zdjąć z tego świata. - Oparła stopę na mojej piersi. Nie mogłem nic zrobić, ból w żebrach i zaskoczenie działały wręcz paraliżująco. - Raz, dwa, trzy, dziś wampirem będziesz ty, tak? Tak to działa? Czy może masz jakiś harmonogram? Ty pierdolony sukinsynu! - Darła się stojąc nade mną. Przyciskała stopę coraz mocniej, czułem jak kości ...
... zaczynają się wyginać pod tym naporem. Nie mogłem wydobyć z siebie głosu. - Będę twoim najgorszym koszmarem, rozumiesz? Jeżeli wydawało ci się, że wiesz jak wygląda piekło, to miałeś rację, wydawało ci się. - Zeszła ze mnie. Odwróciła się i odeszła dwa kroki, ale nagle wróciła się i znów kopnęła mnie w rozhisteryzowane wręcz z bólu żebra. Bałem się nawet krzyknąć.
Patrzyłem na nią w kompletnym osłupieniu. Stała nade mną z zaciśniętymi piąstkami, owinięta w nadpalone prześcieradło, postrzępione włosy kleiły się jej do ramion i twarzy. Dyszała ciężko wbijając we mnie nienawistne spojrzenie. Wyglądała jak... Jakby oszalała.
- Co tak milczysz? - Odezwała się nieco spokojniej. - Mowę ci odebrało? No powiedz coś, powiedz jaki jesteś z siebie dumny! Pierdolony bohater, co to najpierw sam podpala dom, a później biega z wiadrami i pomaga go gasić!
- Nie jestem z siebie dumny.
- Dlaczego, dlaczego nie pozwoliłeś mi samej zadecydować kiedy to się stanie!
- Bo nigdy byś się nie zdecydowała! - Krzyknąłem bezradnie. - A gdybym wiedział, że aż tak nienawidzisz tego kim jestem, kim sama teraz się stałaś, to wolałbym, żebyś mnie zabiła... - Wydusiłem w końcu.
- Zabić? To byłaby nagroda. Już zawsze będziesz żyć ze świadomością, że zawiodłeś kogoś, kto oddałby za ciebie serce i duszę. Za ciebie! Bękarta piekieł! Teraz to ja poczekam na Twoje serce. Na tacy. - Odwróciła się i poszła do domu. Opadłem bezsilnie na trawę. Żebra promieniowały bólem. Za kilka godzin znów się zrosną. To co ...