1. Beata cz II


    Data: 25.06.2020, Autor: Ramol

    Beata cz II
    
    Powiastkę niniejszą dedykuję I.
    
    Gospodarz zaprosił "miłe panie" do na wpół wykończonej letniej kuchni, w której praktycznie jeszcze nikt ze wsi nie gościł, wstawił wodę w czajniku elektrycznym, wyciągnął na stół kawę, herbatę, słodzik cukier i jakieś ciasteczka i poprosił panią Genię o czynienie honorów pani domu ze względu na kontuzję Beaty.
    
    - A na cóż oni hodują te konie. Zwierzaki jak smoki, aż strach przy nich chodzić! - zagaiła sąsiadka zza płotu.
    
    - No tyle lepiej, że już po wsi konie nie łażą! - dodała sołtyska. - Wiedziałam, że to musi skończyć się wypadkiem! Pani uwierzy, że oni przez całą zimę codziennie konie na dwór wyganiali? Tylko czasem przykrywali je byle jakim kocykiem?
    
    - Tego Sławka już nie gadaj! - Genia wzięła w obronę nieobecnego gospodarza. - Mają różne derki: przeciwdeszczowe i takie grube, ciepłe. Mają też siatkowe przeciw muchom i gzom. O woda wrze! Zrobię dla nas kawę albo herbatę.
    
    Genia zajęła się szykowaniem napoi, a sołtyska (jak to władza) musiała poznać przebieg wypadku Beaty. Dziewczyna odpowiedziała krótko:
    
    - Wie pani dlaczego człowiek ma tak duże stopy? Nie wie pani? Po to, aby konie, krowy miały po czym deptać. Od nastu lat zajmuję się końmi, a tak uczył mnie mój pierwszy trener. A pani to chyba nie ze wsi jest, prawda? Każda znana mi gospodyni była kiedyś nadepnięta przez zwierzaka!
    
    - Ale ci się Sławka dostało! Co prawda, to prawda! Teraz, od lat, jesteś władzą, całe podwórko wyłożone kostką kolorową, ...
    ... wcześniej też więcej w sklepie pracowałaś niż w obejściu! - Genia była ucieszona, że przyjezdna tak oceniła Sławkę.
    
    - Nie wiecie, czy tu gdzieś jest ciotka Sławka? Wuj ją szuka pilnie... - głos Jurka postawił sołtyskę na nogi.
    
    - Dzieńdoberek wszystkim! - Jurek już był w letniej kuchni. - Ciotka, chodź szybko, wuj popił i upiera się, aby jechać gdzieś ciągnikiem. Unieruchomiłem mu ursusa odłączając dopływ ropy...
    
    - Dziękuję za kawkę, będziemy musiały jeszcze porozmawiać pani Beato - chodź Jurek!
    
    Zamykając drzwi sołtyska ochrzaniała Jurka:
    
    - Na co było gadać, że mój pijany? Co kogo to obchodzi? Jesteś Jurek papla gorsza niż baba!
    
    - Toż cała wieś słyszała naszą kłótnię z wujem. Jak się swego obejścia nie pilnuje, tylko po chałupkach cudzych lata, szuka się później winnego. Nie muszę za tobą ciotka latać po wsi, jak nie chcesz! - Jurek był wyraźnie wnerwiony.
    
    - Cichaj Jurek! Na co obcy mają wiedzieć, że u nas gryziemy się wszyscy na kupę.- Sławka zakończyła dyskusję i prawie truchtem pobiegła do swej chałupy.
    
    ***************
    
    Pomijając kwadrans na zjedzenie szybkiego obiadu, Wojtek do zachodu słońca zajęty był przy zwierzakach. Karolek pomagał do południa, pozostałe prace mieli wykonywać wspólnie z Beatą. Słońce chyliło się ku zachodowi, gdy pryncypał zakończył wieczorny obrządek. Wcześniej, tak co godzinę, sprawdzał czy kontuzjowanej nie potrzeba czegoś i czy Beata nie odczuwa bólu, lub obrzęku przygniecionej stopy.
    
    - Jak poszkodowana teraz się czuje! - ...
«1234»